Omegi, omegi

Dawno nic nie pisałem. No niestety, realne życie jest ważniejsze niż blogi. Mam teraz chwilę wytchnienia i coś czasem skrobnę, ale nie wiem, ile to potrwa, kiedy znowu mnie porwą obowiązki.

Dziś chciałem napisać o kwasach omega 3. Narosło wokół nich tyle mitów i niedopowiedzeń, że zasłużyły sobie na solidny artykuł, który wyjaśni co i jak. Będę miał też gdzie odsyłać ludzi z forum, którzy ciągle o to pytają.

Będę pisał z ogromnymi uproszczeniami, a czasem nawet przekłamaniami. Nie zależy mi na dokładności przekazu, ale bardziej na tym, żeby to, co napiszę było jasne i zrozumiałe dla każdego, nawet jeśli nie ma żadnego wykształcenia w tym kierunku.

Nasz organizm potrzebuje dwóch podstawowych kwasów tłuszczowych, omega 3 oraz omega 6, odpowiednio kwasu alfa linolenowego (ALA) i linolowego (LA). Pierwszy jest obecny w dużych ilościach między innymi w oleju lnianym, drugi w prawie każdym innym. Bez nich będziemy chorować, a w końcu umrzemy, jednak niemal niemożliwym jest doprowadzenie do niedoboru, jako że występują w prawie każdym posiłku.

Przepiękny len

Dodatkowo są inne kwasy tłuszczowe – omega 7, omega 9, w przeróżnych konfiguracjach. W tym wpisie chciałem się jednak skupić wyłącznie na 3 i 6.

Na początek bardzo ważna rzecz: nasze ciało produkuje kilkanaście innych kwasów tłuszczowych, używających tych dwóch podstawowych jako surowca. Bez tych innych również nie możemy funkcjonować i dość szybko byśmy zachorowali, nie są one jednak „niezbędne” – teoretycznie nasze ciało powinno sobie poradzić z syntezą, o ile dostarczymy ALA i LA. I tu zaczynają się schody, tutaj gnieżdżą się mity.

Bardzo często można usłyszeć, że spożywamy za dużo omega 6, za mało omega 3. Jest to prawda, ale nie cała. Są całe grupy osób, które – pomimo nadmiaru omega 6 w pożywieniu – mają  silny niedobór jego „zaawansowanych” form. Chodzi tu przede wszystkim o kwas gamma linolenowy (GLA), niezbędny do dziesiątek procesów w organizmie. Jako ciekawostkę można przytoczyć badanie, w którym jego suplementacja cofnęła objawy stwardnienia rozsianego, chorzy dosłownie wstawali z wózków inwalidzkich:

https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/17922959

Jedno z powikłań po boreliozie (oszuści wmawiają chorym, że to dalej borelioza naciągając ich na czasem wieloletnią terapię) to zespół przewlekłego zmęczenia. Według jednej z najmocniejszych hipotez, choroba rozwija się poprzez osłabienie odporności oraz osłabienie organizmu antybiotykami, co z kolei zwiększa aktywność wirusów. Jeśli pacjent ma bardzo niskie zapasy kwasu gamma linolenowego, zapasy te szybko ulegają wyczerpaniu, a bez niego organizm nie jest w stanie bronić się przed niektórymi wirusami. Następuje błędne koło: wirus blokuje syntezę GLA, a bez niego nie można zwalczyć wirusa. W konsekwencji infekcji wirusowej przewodu pokarmowego rozwija się patologiczna flora bakteryjna, zalewająca organizm specyficzną formą kwasu mlekowego (w badaniach chorzy mieli nawet kilkadziesiąt tysięcy razy więcej bakterii, które produkują  tę szkodliwą odmianę kwasu mlekowego), co wywołuje objawy potwornego zmęczenia. Czasem antybiotyki ograniczają liczebność tych bakterii, przez co jest po nich chwilowa poprawa, ale nie likwidują przyczyny choroby. Chory może wtedy uwierzyć, że ma ciągle bardzo trudną w wyleczeniu boreliozę, bo przecież po antybiotykach czuje się lepiej, a jak je odstawi to znowu jest gorzej. Właściwe rozwiązanie to uzupełnienie poziomu GLA, ale na tym nie zarobi się takiej kasy, jak na wciskaniu ludziom antybiotyków. Tutaj hipotezę wyjaśniono nieco bardziej naukowo, z przypisami:

https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC1860620/

Kolejne schorzenia, w których stwierdza się niski poziom i gdzie suplementacja zdaje się mieć bardzo duży sens, to cukrzyca czy reumatoidalne zapalenie stawów.

Próba rozwiązania tego problemu poprzez spożywanie zwykłego omega 6 jest skazana na porażkę, wątroba po prostu nie jest w stanie przerobić go na formy bardziej zaawansowane. Doraźna pomoc to uzupełnienie GLA bezpośrednio. Najlepsze źródła to olej z wiesiołka lub z ogórecznika, których powinno się spożywać odpowiednio 15 lub 7 ml dziennie. Dodatkowo warto uzupełnić magnez i cynk, ich niedobory mogą upośledzić syntezę GLA.

W przypadku badania przeprowadzonego na chorych na stwardnienie rozsiane, chorzy dostawali olej z ogórecznika w dawce 14 ml dziennie przez 18 miesięcy. Przez ten czas mieli ciągłą, stopniową poprawę.

Kolejny ciekawy przypadek to kwas arachidonowy. Jest bardzo wiele przesłanek sugerujących, że jego obecność w produktach odzwierzęcych jest jedną z przyczyn, dla których one szkodzą – jego obecność prowokuje stany zapalne. Z drugiej jednak strony, jest to jeden z podstawowych składników budulcowych mózgu. Jego poziom jest szczególnie niski u na przykład chorych na marskość wątroby czy u ludzi z autyzmem. Nie wiadomo, czy w przypadku chorej wątroby suplementacja cokolwiek da, czy wręcz zaszkodzi, ale wstępne próby kliniczne sugerują, że może pomóc w autyzmie. Jako że zakup suplementu graniczy z niemożliwością, nie ma co się nad nim rozwodzić.

Podsumowując rozdział o omega 6: znakomita większość osób ma nadmiar podstawowej formy, ale też bardzo wiele osób cierpi z powodu niedoboru form zaawansowanych. Nie ma niestety żadnego wiarygodnego testu, który pozwala sprawdzić czy nas to dotyczy. W przypadku chorób przewlekłych można próbować „w ciemno” pić olej z wiesiołka, by zobaczyć czy będzie po nim widoczna poprawa, ale trzeba pamiętać, że w badaniach ta poprawa była rozciągnięta na wiele, wiele miesięcy, zmiany następujące tak powoli zazwyczaj nam umykają.

Pora przejść do omega 3. Tu mamy bardzo popularny mit: że wystarczy pić olej lniany. Rozpowszechniany z jednej strony przez fanatycznych wegan, z drugiej przez różnych blogerów i szarlatanów. Mamy podobną sytuację, jak z omega 6, samo dostarczenie podstawowej formy nie gwarantuje, że organizm będzie w stanie przerobić ją na bardziej zaawansowane.

Właśnie te kolejne formy, szczególnie EPA i DHA są wykorzystywane do budowy ludzkiego mózgu. I tu jest kolejny problem, nawet gdyby olej lniany był przerabiany wystarczający efektywnie, byłyby to ilości, które wystarczą zaledwie na podtrzymanie procesów i zatrzymanie ucieczki z organizmu. Jeśli ktoś miał niedobory na tyle długo, by rozwinęły się zmiany w psychice, to żeby je skorygować, powinien swój organizm dosłownie zalać nadmiarem EPA i DHA.

Całkiem dobrym sprawdzianem wysycenia jest badanie stężenia kwasów tłuszczowych w błonach komórkowych erytrocytów (niestety, niedostępne dla przeciętnego zjadacza chleba). W wynikach badań  osób chorych jak na dłoni widać, jak potężny wpływ mają te substancje.

W jednym z badań, przeciętne stężenie DHA u zdrowego mężczyzny wynosiło 4.6, zaś u mężczyzny z zaburzeniami typu bipolar – 2.8

https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/20413162

W innym z kolei, osoby z depresją miały poziom omega 3 wynoszący 26,9, w porównaniu do 35,3 osób zdrowych

http://journals.plos.org/plosone/article?id=10.1371/journal.pone.0010635

Na koniec prawdziwy hit: osoby w grupie z najniższym poziomem omega 3 miały aż osiem razy większe ryzyko podjęcia próby samobójczej

https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/15450784

O tym, jak potężny wpływ może mieć suplementacja aktywnych form, niech świadczy to badanie:

https://www.nature.com/articles/ncomms8934

Pacjenci cierpiący na zaburzenia świadczące o tym, że może się u nich rozwinąć psychoza, zostali podzieleni na 2 grupy. Połowa dostawała przez 12 tygodni kwasy omega 3, druga zaś połowa – placebo. Osoby, które otrzymały omega 3, miały aż cztery razy niższe ryzyko rozwoju psychozy w późniejszym życiu – efekt ten utrzymywał się aż przez 10 lat, bo tyle trwało badanie.

Dość dużo kontrowersji wzbudza temat leczenia depresji za pomocą kwasów omega 3. Badania kliniczne dają tutaj sprzeczne rezultaty, w jednej próbie substancje te działają doskonale, w innej zaś w ogóle. Warto zwrócić uwagę na kilka faktów.

Po pierwsze, na sprzedaży omega 3 nikt konkretny nie zarobi. Nie da się ich objąć patentem, więc nie ma jakiegoś „spisku producentów suplementów”, którzy mogliby przepychać badania wykazujące ich działanie. W drugą stronę już nie jest tak różowo, wprowadzenie terapii oznaczałoby wielomiliardowe straty dla najbogatszych korporacji. Jeśli więc miałoby dojść do fałszowania badań, to w stronę próby wykazania braku skuteczności.

Po drugie, badania sugerują, że działa tylko długotrwała terapia, tylko wysokimi dawkami i tylko formą EPA. Oznacza to, że jeśli weźmiemy 20 prób klinicznych, z których w 10 badano tylko formę DHA, w 5 kolejnych stosowano niskie dawki, a w jeszcze 3 – badania trwały bardzo krótko, to średnia tych prób wykaże, że omega 3 nie działają. Jeśli jednak weźmiemy pod uwagę tylko badania przeprowadzone prawidłowo, działanie będzie bardzo silne i wyraźne.

Po trzecie zaś, badania sugerują, że statyny zaburzają działanie omega 3, czyli grupa pacjentów biorąca te leki faktycznie może nie odnieść z omeg żadnych korzyści.

Biorąc pod uwagę doskonałe wyniki wielu prób klinicznych, a także niską cenę i niemal zerowe skutki uboczne terapii, uważam, że omega 3 powinny być pierwszą rzeczą, którą się próbuje w zaburzeniach typu depresja, bipolar czy nerwica lękowa.

Jest jeszcze jedna możliwość, w badaniach witamina E miała całkiem wysoką skuteczność w leczeniu depresji czy nerwic. Niektóre suplementy omega 3 mają ją jako dodatek konserwujący, inne nie. Może jakby się przyjrzeć wynikom, okazałoby się, że pozytywny wynik był w tych próbach klinicznych, gdzie stosowano suplementy konserwowane witaminą i tak naprawdę to ona działała?

Podobnie sytuacja przedstawia się z chorobami serca. W badaniach na zwierzętach omega 3 miała doskonałe wyniki, u ludzi już niestety nie. Jak się okazało, omegi podawano pacjentom którzy jednocześnie brali statyny, jeśli statyny negują działanie omeg, nie miały one prawa zadziałać. W ten sposób prawdopodobnie „udowodniono” coś, co nie jest prawdą, a dzięki czemu pacjentom dalej przepisuje się patentowane leki, na których mogą zarobić korporacje, zamiast kwasów tłuszczowych. Tutaj jest szersze omówienie tego problemu:

https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC3571733/

Podsumowując rozdział o omega 3

  • olej lniany absolutnie nie jest wystarczający, gdyż nikt nie jest w stanie ocenić, jak skutecznie jego organizm przerobi go na aktywne formy
  • niedobory będą miały głównie osoby, których organizm słabiej przetwarza formę podstawową w zaawansowane, dieta będzie mieć mniejsze znaczenie
  • niedobory nie dają wyraźnych objawów, ale wszelkie zaburzenia w sferze psychiki typu nerwice, depresje czy psychozy mogą o nich świadczyć
  • uzupełnianie wymaga wysokich dawek, rzędu 2000 mg EPA dziennie przez wiele miesięcy, można stosować suplementy, albo po prostu jeść duże ilości tłustych ryb morskich, ryzykuje się wtedy jednak zatrucie tym wszystkim, co teraz pływa w morzu oprócz ryb
  • nadmiar może być mocno szkodliwy

Na koniec kilka podpowiedzi.

  • równoległa suplementacja beta alaniną (do kupienia w każdym sklepie dla sportowców) powinna ułatwić przyswajanie EPA, DHA i ewentualnie kwasu arachidonowego w mózgu, chroniąc je przed rozpadem
  • witamina E zwiększa długość życia omega 3 we krwi, przez co więcej dotrze tam, gdzie powinny
  • nie powinno się stosować omega 3 i omega 6 w tym samym czasie, jako że konkurują ze sobą. Lepiej robić przerwy, na przykład jedno rano, drugie wieczorem
  • EPA i DHA dużo łatwiej się przyswoi, jeśli jednocześnie w diecie znajdzie się cholina (obecna w jajkach czy w lecytynie sojowej albo słonecznikowej), a także monofosforan urydyny, dostępny jedynie w formie suplementów