Antybiotyki w terapii stwardnienia bocznego zanikowego.

Stwardnienie boczne zanikowe, ALS, to potworna choroba. Zostawia chorego i jego rodzinę bez nadziei na wyleczenie, z perspektywą powolnego pogarszania stanu zdrowia. Nic dziwnego, że namnożyło się oszustów, oferujących cudowne metody lecznicze.

Jedna z nich to antybiotykoterapia. Według hochsztaplerów, choroba ta jest wywołana bakteriami – a to boreliozą, a to chlamydią, zależy co akurat jest modne. W internecie można natknąć się na dziesiątki ofert klinik, opisujących „niesamowitą skuteczność” – tylko jakoś nigdy nie zamieszczają dokumentacji medycznej tych wyleczonych osób.

Wczoraj natknąłem się na ciekawe badanie. Jak się okazuje, podejrzewa się, że jedną z przyczyn choroby jest odkładanie się pewnego białka w niektórych regionach układu nerwowego. Mniejsza o szczegóły, zainteresowani mogą sięgnąć do źródeł. Co jest ciekawe, jeden z antybiotyków zapobiega w pewnym stopniu odkładaniu się tego białka. I to właśnie ten, który jest oferowany przez internetowych oszustów – ceftriakson, czyli popularny biotrakson. Działał w próbach klinicznych ma myszach, które miały genetyczną modyfikację powodującą odkładanie się wspomnianego białka i w związku z tym rozwój choroby podobnej do stwardnienia bocznego zanikowego.

To naprawdę niesamowita okazja – lek, który postanowiła przetestować oficjalna medycyna jest dokładnie tym samym, w dokładnie takich dawkach, jakie sprzedają ciężko chorym ludziom oszuści. Gdyby zadziałał, okazałoby się, że okłamując swoich pacjentów – nieświadomie ratowali im życie.

Są wstępne wyniki próby klinicznej:

https://clinicaltrials.gov/ct2/show/study/NCT00349622

Chorych podzielono na 2 grupy, 2/3 z nich otrzymywało wlewy, 1/3 placebo, ani lekarze, ani pacjenci nie wiedzieli kto dostawał aktywny lek a kto przysłowiową wodę z kranu. Dawki były naprawdę solidne – 2 gramy 2 razy dziennie, czyli w sumie 4 gramy biotraksonu, codziennie przez przynajmniej rok.

Chyba każdy zgodzi się, że takie dawki są wystarczające by wybić każdą infekcję bakteryjną, jaka by nie była. Nawet gdyby prawdą były histeryczne opowieści o tym, że boreliozę nieraz trzeba leczyć 5 lat, to w grupie 340 pacjentów którzy otrzymali antybiotyk znalazłby się ktoś, kto wyzdrowieje po roku, albo chociaż znacznie poprawi mu się stan zdrowia.

Każdy może sam sprawdzić, jakie uzyskano efekty. W powyższym linku wystarczy kliknąć na „study results”. Dla nie znających angielskiego – nie było efektów. Uzyskano delikatne, minimalne zmniejszenie tempa rozwoju choroby (pacjenci umierali średnio po 664 dniach zamiast po 581), czyli to, czego należało się spodziewać po zastosowaniu leku zmniejszającego w niewielkim stopniu odkładanie się szkodliwych białek. Nikogo nie wyleczono, u nikogo nie cofnęła się choroba.

Naprawdę warto to sobie wziąć do serca, porównać twardy fakt jakim jest powyższa próba kliniczna z tym, co można wyczytać na stronkach prywatnych gabinetów lekarskich i klinik, z tym całym „wyleczyliśmy ze stwardnienia bocznego zanikowego mnóstwo osób, uwierzcie nam i oddajcie nam swoją kasę, ale nie pokażemy wam dokumentacji medycznej wyleczonych, bo nie”.

(o, jest drugi link, w przystępniejszej formie)

https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC4216315/

(edycja)

Warto wspomnieć o pewnej ciekawostce – niektóre tetracykliny mają silne działanie chroniące komórki nerwowe, w badaniach na zwierzętach ratowały ich mózgi przed chorobami degeneracyjnymi (nie, nie ma to nic wspólnego z bakteriami, działały przy schorzeniach wywołanych modyfikacją genetyczną czy przy podaniu toksyn niszczących mózg). Doksycyklina wykazuje takie działanie, w badaniach pomagała chorym na stwardnienie rozsiane. Oznacza to, że w tym wypadku oszuści wmawiający pacjentom, że ich choroba wywołana jest bakteriami faktycznie niechcący im pomogli.