Pleśnie i grzyby w domu

Na forum co i rusz pojawia się jakiś „pacjent” któremu kilkunastu różnych lekarzy nie dało rady pomóc. Uskarża się na dziwne objawy, wyniki badań wychodzą w porządku, ale ciągle odczuwa zmęczenie, stany podgorączkowe, wrażenie rozbicia, czasem ciągły katar. Niezwykle często rozwiązanie okazuje się banalnie proste – w mieszkaniu pojawiły się grzyby i pleśnie. Nawet kiedyś na jakimś forum wyznawców boreliozy znalazło się małżeństwo mające zagrzybiony dom – oczywiście fanatycy stwierdzili, że to na pewno jest borelioza (pomimo ujemnych testów western blot), pleśń w żadnym wypadku nie daje takich objawów i koniecznie trzeba przez parę lat brać antybiotyki, a naiwni w to uwierzyli. Ciekawe, czy przeżyli…

Większości osób grzyb kojarzy się z wielką plamą na pół ściany. Dlatego zresztą nie mogą go znaleźć. Sam miałem bardzo poważne problemy zdrowotne z tym związane: ciągły katar, poranek zaczynający się od serii kichnięć, lodowate stopy i dłonie, nie mijające wrażenie „bycia przeziębionym”, a na koniec – potężna nerwica lękowa. Okazało się, że za szafką nocną, na jej tylnej ściance wyrósł cały wielki dywan zielonego nalotu. Wymiana okien wykonana przez właściciela mieszkania na plastikowe „żeby zaoszczędzić na ogrzewaniu” kosztowała grube, grube tysiące na szukanie przyczyn choroby, różne leki, a także z powodu zwykłych strat związanych z niezdolnością do pracy. O zdrowiu nie wspomnę, bo jego nie da się przeliczyć na pieniądze.

Jak się okazało (i co jest prawdą w przypadku większości osób które odkryły u siebie pleśń), winą był brak właściwej wentylacji pomieszczenia. U mnie były to plastikowe okna, ale zbyt szczelne drewniane dadzą taki sam efekt. Jeśli do tego dochodzi w jakimś miejscu do skraplania się wody, mamy prawdziwą mieszankę wybuchową.

Czasem jest to bardzo dobrze widoczne:

Nashville, TN, May 24, 2010 -- After flood waters recede, dangerous mold spores can begin to grow within 24 to 48 hours on a variety of household surfaces. FEMA and local health officials are providing mold remediation information to the public following the severe storms and flooding in Tennessee. Martin Grube/FEMA

Czasami identyfikacja może wzbudzać wątpliwości, tak jak wikipedysta będący autorem zdjęcia nie był pewien, co to za czarne kropki:

Black_spots_on_window_sill

A czasem każdy mógłby to pomylić ze zwykłym brudem:

IMG_20150824_155030

Niekiedy pleśnie są w ogóle „niewidzialne”, na przykład rosną pod tapetą, wykładziną podłogową, dywanem czy chociażby za meblami. Warto zwrócić uwagę na szyby okienne i brzegi ram – tam potrafi się pojawić ciemny nalot, który wygląda trochę jak brud, tak jak ciemne plamy na gumie na zdjęciu powyżej

Niektóre gatunki pleśni są tak zjadliwe, że po ich zidentyfikowaniu nawet nie wynosi się z domu ubrań, tylko wszystko wyburza. Alternatywą jest rak płuc.

Po czym poznać zagrzybienie mieszkania? Przede wszystkim będzie to charakterystyczny zapach stęchlizny. Jeśli taki się pojawia, to znaczy, że mamy tego w mieszkaniu naprawdę bardzo dużo i zdrowie jest poważnie zagrożone. W przypadku mniejszych ilości, mogą pojawić się tylko objawy takie jak ciągły katar, złe samopoczucie, przemęczenie czy nawet astma. Ustalenie źródła może być czasem bardzo ciężkie, gdyż – jak pisałem, pleśń potrafi rosnąć na przykład pod tapetą, albo na powierzchni ściany bardzo drobną warstwą.

Jak to cholerstwo zwalczać? Chyba najważniejsza jest wentylacja. Powinien to być wlot oraz wylot, czyli powietrze powinno przelatywać przez pokój „na przestrzał”. Co więcej, wlot i wylot nie powinny być na tej samej wysokości. Czasem bardzo ciężko to osiągnąć. Drzwi dźwiękoszczelne potrafią bardzo skuteczne odizolować nie tylko dźwięki, ale też powietrze. W zimie trzeba pogodzić się ze zwiększonymi rachunkami za ogrzewanie. Żeby powietrze uciekło z mieszkania przez przewody wentylacyjne, musi niestety do niego się dostać – a to można osiągnąć tylko w jeden sposób, rozszczelniając okna. Głównie chodzi o to, aby poruszyć powietrze. Dzięki temu uniknie się sytuacji, w której w jednym miejscu na skutek różnicy temperatur zbiera się duża ilość wilgoci a następnie skrapla.

Regularnie powinno się wycierać miejsca, gdzie może znaleźć się woda, głownie ramy okienne, zarówno na zewnątrz, jak i wewnątrz. Nie tyle chodzi o usunięcie pleśni, ale głównie o zabranie jej „pożywienia”. I tu drobna uwaga – jeśli rozetrzemy to paskudztwo ścierką, to po prostu pozwolimy mu się roznieść na wszystko, co potem wytrzemy. Ścierkę po takim zabiegu powinno się co najmniej bardzo dokładnie wypłukać, a najlepiej wyparzyć, czyli usuwamy widoczny czarny nalot, płuczemy lub dezynfekujemy ścierkę, wycieramy miejsca gdzie nalotu nie ma.

Bardzo fajnym i niezwykle tanim „trickiem” jest nasączenie powierzchni siarczanem miedzi. Można go kupić za dosłownie kilka zł na allegro. Rozpuszcza się odrobinę w wodzie, tak aby powstał lekko zabarwiony roztwór, a potem najzwyczajniej w świecie „maluje” zagrożone powierzchnie. Trzeba tu liczyć się z tym, że w powietrzu może znaleźć się trochę pyłu zawierającego siarczan miedzi, ale nie powinien on osiągnąć stężenia mającego jakiekolwiek znaczenie dla zdrowia. W przypadku wątpliwości można skonsultować się z fachowcem. Przyznam, że chociaż udało mi się w ten sposób (trwale i skutecznie) zabezpieczyć całe mieszkanie, nie odnalazłem nigdzie wiarygodnych informacji o tym, jakie stężenie może po takich zabiegach osiągnąć rzeczony pył.

Wszelkie meble „zainfekowane” pleśniami należy bezwzględnie wyrzucić, podobnie materace, poduszki czy pościel. Tapety pokryte czarnym  nalotem powinno się zerwać i położyć nowe, po dokładnym wymyciu ściany i „zaimpregnowaniu” środkami przeciwgrzybiczymi (można dołożyć do tego siarczan).

Należy zwrócić uwagę na kilka miejsc, które mogą umknąć nam jako niezbyt oczywiste, przede wszystkim rolety okienne, jeśli są zrobione z materiału. To idealna „wylęgarnia”, często zbiera wilgoć skraplającą się na szybach, łapie dużo kurzu. Podobnie można przegapić przestrzenie pomiędzy oknem a ramą, zwłaszcza znajdującą się tam często gumę. Miejsca między listwą podłogową a ścianą od strony okna zawsze są podejrzane.

Oczyszczacze powietrza to ciężki orzech do zgryzienia, teoretycznie powinny działać, w praktyce są tylko tak skuteczne, jak im na to pozwalają filtry i ilość „wyłapywanego” powietrza. Wszelkiego rodzaju nawilżacze oczywiście odpadają.

Jest pewien ciekawy „trick” zapewniający skuteczną wentylację. Wystarczy przewiercić dziurę w ścianie nad drzwiami, po czym założyć wywietrznik zrobiony z… wentylatora komputerowego. Przy odrobinie samozaparcia można małym kosztem (dosłownie kilkadziesiąt zł) stworzyć wentylator praktycznie bezszmerowy, a jeśli mechanizm zamieścimy od strony przedpokoju, w ogóle niesłyszalny. Koszty: licząc 1 zł / kWh i pobór mocy rzędu 4 W, zapłacimy za to urządzenie 3 zł miesięcznie, jeśli będzie działać bez przerwy. Dobierając słabszy wentylatorek, wyjdzie jeszcze taniej.

Paskudy nie wyrosną, jeśli nie będą miały co jeść. Fruwające w powietrzu odpady organiczne osadzają się na ramach okiennych i w innych miejscach, gdzie skrapla się wilgoć. Naszym największym sprzymierzeńcem będzie tutaj odkurzacz, koniecznie z dobrym filtrem, na przykład HEPA-13. Utrzymanie porządku ułatwia ograniczenie ilości powierzchni – drobne przedmioty można trzymać w plastikowym pudełku (wtedy zamiast zbierać kurz z każdego z osobna, zbieramy go tylko z pokrywy dużego pudła), zaś ubrania powinny znajdować się w szafach. Można nawet wyrzucić dywan.

Materace do spania powinny być regularnie trzepane i odkurzane, podobnie jak pościel i poduszki. Pozwala to uniknąć nie tylko kurzu, ale też roztoczy, chyba każdy ma na nie alergię.

Nawet najbardziej zawzięte wietrzenie pokoju i otwieranie okna niewiele da, jeśli powietrze nie będzie miało gdzie z niego uciec. Konieczne są po pierwsze sprawne przewody wentylacyjne w mieszkaniu, po drugie – nie może być zbyt szczelnych przeszkód między nimi a oknem. Przewody najczęściej znajdują się w łazience, wtedy zazwyczaj powietrze musi pokonać dwie pary drzwi. Swoją drogą ciekawym pomysłem jest zamieszczenie wentylatora wymuszającego ruch powietrza na wywietrzniku, tylko warto się upewnić, czy nie „wpompujemy” nic w ten sposób sąsiadom.