Temat był już poruszany w poprzednim wpisie. Próby kliniczne i manipulacje, które mają podczas nich miejsce to chyba największy problem współczesnej medycyny. Jak mamy wierzyć lekarzom, gdy firmy produkujące tabletki najzwyczajniej w świecie kłamią? W efekcie lekarz – w dobrej wierze – przepisuje bezwartościowe kolorowe cukierki, a czasem środki bardzo groźne dla życia i zdrowia.
Tak jest w przypadku SSRI. Dzisiejszy wpis będzie w większości bezczelnym tłumaczeniem na polski artykułu z IFLS. Dotyczy on leku zwanego paroksetyną, sprzedawanego w Polsce pod nazwą serestil, seroxat, paxtin i wiele innych (pełna lista na wikipedii). W roku 2001 opublikowano próbę kliniczną, z której wynikało, że jest ona niezwykle skuteczna w leczeniu depresji – badania wykazały, że jest skuteczniejsza tak od placebo, jak i od konkurencyjnych farmaceutyków. Jest to niezwykle ważne badanie, gdyż właśnie ono doprowadziło do znacznego zwiększenia statystyki zapisywania tego leku.
Wielokrotnie pisałem o tym, że wynik zależy w dużej mierze od tego, kto jest sponsorem Jeśli naukowcy chcą uzyskać efekt pozytywny, a coś pójdzie nie tak – przerywają próbę, zmieniają kryteria oceny albo po prostu niczego nie publikują. Istnieją organizacje walczące o to, by upublicznić zarówno surowe dane z dostępnych prób klinicznych, by móc ocenić czy nie doszło do takich manipulacji, jak i te wyniki, które nigdy nie ujrzały światła dziennego. W tym wypadku udało się dotrzeć do źródeł.
Okazały się one niezwykle interesujące. W grupie osób z depresją, która otrzymała paroksetynę, było aż 11 prób samobójczych i samookaleczeń, w porównaniu z tylko jedną w grupie placebo. Oczywiście firma sponsorująca badanie, a następnie sprzedająca swoje pastylki milionom osób (jest to najczęściej przepisywany antydepresant w USA) słowem nie wspomniała o tym swoim klientom. Po co, większość przeżyje i będzie płacić dalej…
Co jest chyba jeszcze bardziej niepokojące, to widoczne w surowych wynikach potwierdzenie pewnej reguły. Pacjenci nie poczuli żadnej różnicy na plus po paroksetynie w stosunku do placebo. Efekt leczniczy w postaci poprawionego samopoczucia zaobserwowali u nich jedynie prowadzący naukowcy. Nie jest to jakiś odosobniony przypadek, taki wynik jest regułą. Jedno z możliwych wyjaśnień to brak ślepej próby po stronie prowadzących – możliwe, że po prostu wiedzą oni, który pacjent dostał lek, a który pustą kapsułkę i świadomie lub nawet podświadomie faworyzują pierwszą grupę.