Zatoki

Wersja anglojęzyczna wpisu:

https://healthytreatment.org/2022/08/18/sinusitis/

Jestem pewien, że temat wzbudzi duże zainteresowanie. W końcu z zatokami użera się wiele osób, zaś oferowane przez medycynę terapie nie są zbyt skuteczne i mają mnóstwo skutków ubocznych.

Na początek drobna uwaga – samodiagnoza zapalenia zatok jest dość niebezpieczna, w jednym z badań okazało się, że 88% pacjentów uskarżających się na „zatoki” tak naprawdę cierpiało na bóle migrenowe. Oczywiście na to też jest sposób, opisany na witrynie https://migrena.naturalneleczenie.com.pl/, ale żeby podjąć skuteczne samoleczenie, trzeba mieć najpierw poprawną diagnozę. Ból jest często identyczny, gdyż migrena potrafi zaatakować nerwy zatok. Jednym z kryteriów jest katar – jeśli nie występuje, to niemal na pewno nie jest to ból zatok.

Nie powiem chyba niczego nowego – nic nie dzieje się bez przyczyny. Zdrowy człowiek albo w ogóle nie dostanie zapalenia zatok, albo też jego organizm poradzi sobie z tym w kilka dni. Jeśli problem nie mija przez kilka tygodni, oznacza to, że nasze ciało wymagało leczenia już przed chorobą. Osoba u której infekcja rozwija się w ten sposób musi mieć osłabioną odporność, tu nie ma miejsca na dyskusję. Żadne „przewianie”, żadne „zarazili mnie”, po prostu w organizmie zabrakło tego, co jest niezbędne do prowadzenia z bakcylami walki. To jest też powód, dla którego nie opiszę żadnych „płukanek” czy „inhalacji” – powinno się uderzyć w źródło problemu, a nie zwalczać objawy.

 W jednym z badań okazało się, że dzieciaki u których choroba przyjmuje postać przewlekłą mają jedynie połowę tego poziomu witaminy E, co dzieci nie chorujące (potwierdziły to dalsze badania). Jako że niemożliwym jest, by tak drobna infekcja doprowadziła do zniknięcia  z organizmu połowy zapasów jednej z witamin, można tu zakładać związek przyczynowy. Nie masz tokoferolu – organizm nie jest w stanie skutecznie atakować bakterii i wirusów w tamtym rejonie. Oczywiście są też inne możliwości, na przykład dzieciaki z niskim poziomem miały gorszą dietę, przez co były generalnie słabsze, ale to jednak nie tłumaczy dwukrotnej różnicy poziomu tej jednej substancji przy identycznym poziomie witaminy A.

Kilka słów o tokoferolu. Niedobory podobno są rzadkością i – jak uczy wikipedia – „nigdy w zasadzie nie zaobserwowano objawów”. Co jednak, gdy chroniczne infekcje zatok są właśnie takim objawem? Okaże się nagle, że nie tylko z powodu jej braków cierpi gigantyczny odsetek populacji, ale też niski poziom żadnej chyba innej substancji nie daje tak częstych symptomów w krajach rozwiniętych!

Kto jest narażony na problemy z jej uzyskaniem? Jak się okazuje, jedną z takich grup są wegetarianie (drugie badanie). Bardzo mocno poziom spada u osób cierpiących na problemy z przyswajaniem tłuszczy – ze schorzeniami wątroby czy trzustki, zespołem jelita drażliwego czy na przykład cierpiących na mukowiscydozę. W schorzeniach typu reumatoidalne zapalenie stawów również pojawia się ten problem – nie jest jasne, czy to skutek choroby, czy może jedna z jej przyczyn. Zasadniczo można uznać za rozsądne podejście, że przy wszelkiego rodzaju chorobach przewlekłych ze stanami zapalnymi lub problemami z układem pokarmowym powinno się stosować ten suplement.  Wyjątkiem jest – co warto podkreślić – przewlekła niewydolność nerek. W tej chorobie organizm nie jest w stanie pozbywać się metabolitów tej substancji, przez co ich poziom może osiągnąć niebezpieczne wartości. Ewentualną suplementację trzeba wtedy konfrontować z lekarzem – są przesłanki by to robić, są wprost przeciwne. Niestety, w medycynie nic nie jest tylko czarne lub tylko białe.

O czym pisałem w jednym z poprzednich postów – NIE jest prawdą, że wykazano jej działanie chroniące przed rakiem prostaty czy chorobą serca. Książka Zięby nakładła ludziom bzdur do głowy i teraz ciężko to wszystko odkręcić. Nie istnieją badania kliniczne, w których chroniła ona przed miażdżycą, wprost przeciwnie – suplementacja często zwiększała ryzyko śmierci, a w jednym z badań podwoiła ryzyko raka prostaty. Więcej we wpisie poświęconym tej książce.

Gwoli uczciwości trzeba przyznać, że być może suplementacja okazałaby się cudownym lekiem na wiele chorób. Problemem jest to, że nie jest to jedna substancja, a zbiór kilku. Duże dawki jednej z nich powodują wypłukanie z organizmu pozostałych, przez co – paradoksalnie – wywołają niedobór. Być może gdyby zastosowano odpowiedni suplement w próbach klinicznych (czego nie zrobiono), pomagałaby. Póki co jednak trzeba przyjąć, że jest w najlepszym razie neutralna wobec raka czy choroby serca.

Z powyższego wynika, że po pierwsze powinno się unikać nadmiernej suplementacji jeśli nie mamy podejrzenia niedoboru, po drugie zaś – że powinno się stosować tak zwany „miks tokoferoli” (pod tym hasłem jest to najczęściej sprzedawane, ang mix of tocopherols, nie sądzę żeby takie produkty były w polskich aptekach). Suplementy tego typu zawierają wszystkie formy tej witaminy.

Efekty powinny być dość szybkie i wyraźne, przy zastosowaniu odpowiednio wysokich dawek, rzędu nawet 1200 IU dziennie. Przy takiej ilości praktycznie nigdy nie występują skutki uboczne, a nawet jeśli – są one bardzo niewielkie, w rodzaju delikatnych nudności.

Jako że rozrzedza ona krew, osoby biorące leki typu warfarin powinny skontaktować się z lekarzem. Bez ryzyka mogą jednak sięgnąć po dawki znacznie niższe niż tu zalecane.

Nie powinno się stosować megadawek przez dłuższy czas – już po miesiącu poziom wysycenia tkanek powinien być dość wysoki i spokojnie można przejść do 50-150 IU dziennie (w praktyce kapsułka 400 IU co np 3 dni). Długotrwałe stosowanie ilości powyżej 400 IU dziennie zwiększa ryzyko wylewu.

Zostawmy nieszczęsny tokoferol. W badaniu zacytowanym wyżej osoby z bólem zatok miały też niższy poziom cynku, miedzi i witaminy C. Dwa pierwiastki omówiłem w poprzednim wpisie, co zaś do witaminki – nie trzeba brać dużych dawek żeby poczuć różnicę, 1 gram dziennie w zupełności wystarczy do wysycenia tkanek znacznie powyżej tych wartości, jakie miały w zacytowanych badaniach osoby zdrowe. A taką ilość bez problemu można uzyskać ze zdrowej diety.

Bardzo ważna okazuje się witamina D3. W jednym z badań suplementacja wyraźnie zmniejszyła ilość infekcji, w tym zatok. Co najciekawsze – chociaż już po miesiącu czy dwóch dawki rzędu 4000 IU dziennie doprowadziły do poziomu, który jest wręcz niebezpieczny (powyżej pewnej granicy ryzyko śmierci rośnie, zamiast spadać), to jednak ilość infekcji spadała równomiernie przez kolejne miesiące, nie wykazując tendencji do zatrzymania się.

No i na koniec cysteina. Jest to chyba najlepsza rzecz, jaką można kupić w aptece, gdy chce się zadbać o ogólne zdrowie i podnieść odporność. Ale o niej rozpisałem się już w jednym z poprzednich wpisów.

Comments

comments