Postanowiłem napisać post o szczepieniach. To głupia decyzja, wiem. Grupa docelowa, która interesuje się zagadnieniem, dzieli się na dwa obozy: w jednym są ludzie bez żadnej praktycznie wiedzy, którzy są jednak przekonani o swojej wielkiej mądrości, uważający, że szczepionki to narzędzie depopulacji rządu światowego, robią autyzm i nie ma tu miejsca na żadną dyskusję. Drugi obóz, dla odmiany, nie ma praktycznie żadnej wiedzy, jest przekonany o swojej wielkiej mądrości i uważa, że wszystkie szczepionki bez wyjątku są dobre i nie ma tu miejsca na żadną dyskusję. Wyważony głos będzie – niestety – hejtowany przez obie strony. Ale chyba taki już mój los – zajmuję się alternatywą, ale krytykuję znakomitą większość alternatywnych podejść. Moi odbiorcy to bardzo nieliczna grupa osób, które chcą – i potrafią – rozważyć za i przeciw, zamiast od razu wybierać barykadę na której staną. Pamiętam, jak koleżanka podesłała mój artykuł o nowotworach swoim znajomym – były dwie reakcje, „co to za antynaukowy szarlatan” oraz „co to za sługus koncernów farmaceutycznych”.
Rozgadałem się, miało być o szczepionkach. O jednej – szczepieniu przeciw odrze. Wybrałem ją, jako że jest to jedna z najbardziej „opłacalnych” szczepionek, dla przykładu – szczepienie przeciw wietrznej ospie kosztuje 5 razy tyle, zaś ospa jest lekko licząc 10 razy mniej groźna.
Jestem leniwy, na dodatek nie mam za bardzo dostępu do narzędzi, pozwalających przeprowadzić obliczenia. Co więcej – nie mam tyle czasu, żeby to porządnie zrobić, w końcu to jest wpis na blogu, a nie praca doktorska. Oprę się na gotowej analizie, wyłapując jedynie co wyraźniejsze błędy, jeśli takowe będą:
https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/11666109
W dużym skrócie, zanim zabiorę się za badanie – na czym polega taka kalkulacja? Czasem obliczenia są bardzo trudne, bo na ile można wycenić ludzkie życie? Dlatego można przyjąć prostą zależność – ile pieniędzy będzie kosztować ocalenie jednego ludzkiego życia. Dużo ciekawsze – i praktyczniejsze – będzie jednak policzenie kosztów finansowych, z jednej strony zaszczepienia całej populacji dzieci, z drugiej zaś – opieki nad tymi dziećmi, które zachorują gdyż nie dostaną szczepienia. Poniższe obliczenia są robione na podstawie danych z USA, gdzie ceny opieki medycznej są absurdalnie wysokie, ale też odpowiednio wysokie są ceny szczepień.

KOSZT CHOROBY
Takie obliczenia są dość skomplikowane – koszt zaszczepienia to nie tylko sama szczepionka, ale też zatrudniony do tego personel, koszt dojazdu do placówki, czas poświęcony na to, by tam dojechać, ryzyko, że wyłapie się jakieś schorzenie w przychodni, reakcje poszczepienne i tak dalej.
Z kolei koszty epidemii to nie tylko koszty leków i opieki szpitalnej, ale też czas, jaki rodzice muszą poświęcić na opiekę nad chorym dzieckiem (a więc kilka dni urlopu), koszty, które do końca życia będą musiały ponosić te dzieci, które zostaną inwalidami, zmniejszone zdolności zarabiania przez inwalidów i tym podobne.
Przyjrzyjmy się kalkulacji kosztu przypadku odry bez komplikacji:
- 3 wizyty lekarskie
- 7 dni straconych przez rodziców
W przypadku konieczności położenia dziecka do szpitala, co przytrafia się w co piątym przypadku:
- 4 dni kosztów opieki szpitalnej
- 4 wizyty
- rodzice tracą 7 dni
W przypadku zapalenia mózgu, 1 przypadek na 1000
- 3 dodatkowe dni w szpitalu
- co 4 dziecko z tym powikłaniem ma trwałe uszkodzenie zdrowia
- co piąte z trwałym uszkodzeniem będzie upośledzone w stopniu lekkim, trzy na pięć w stopniu średnim, jedno na pięć – bardzo ciężkim
- koszty trwającej do końca życia terapii dzieci ze średnim upośledzeniem przekraczają 4 miliony dolarów, tych z ciężkim są o wiele niższe głównie dlatego, że średni czas życia takiego dziecka to 4 lata
Dodatkowo 1 dziecko na 300 umiera na skutek choroby.
Tutaj nieco się rozjeżdżamy. Celem przytoczonego badania było ustalenie, czy dodatkowe szczepionki będą opłacalne. Oznacza to, że naukowcy ci uwzględnili bardzo niską zachorowalność, uzyskaną dzięki zaszczepieniu ponad 80% dzieci, a obliczali korzyści z dodatkowych szczepień, pozwalających zwiększyć odporność do ponad 90% populacji.
W tym wpisie spróbuję skupić się na czymś innym. Wykorzystam wyniki, uzyskane przez naukowców, aby policzyć, jaki jest całkowity zysk lub strata programu szczepień przeciw odrze. Wykorzystam ten artykuł, zamiast innych skupiających się bezpośrednio na omawianym tutaj problemie głównie dlatego, że w cytowanym przeze mnie naukowcy doszli do wniosku, że nie opłaca się dodatkowo szczepić. Myślę, że przyjęcie za punkt wyjścia takiego artykułu sprawi, że przynajmniej część antyszczepionkowców doczyta do końca.
Można jednak wstępnie przyjąć, że średni koszt jednego przypadku odry to 2000 dolarów.
KOSZT SZCZEPIONKI
Mamy pierwszy problem – koszt szczepienia. Ile tak naprawdę kosztuje szczepionka w USA? Myślę, że bardzo dobrą kalkulację przeprowadzono tutaj:
Uwzględniono w niej 5$ kosztów dojazdu do szpitala, 15$ kosztów ponoszonych przez ten odsetek rodziców, którzy szczepią się prywatnie, koszt samego szczepienia, koszt 2 godzin które można wykorzystać do pracy. Uwzględniono nawet to, że dodatkowo szczepienia dostają ciężarne matki, u których nie wykryto odporności przeciw różyczce.
Pozostaje jeden problem – skutki uboczne. Mamy oczywiście szereg badań, które pokazują, ile i jakich jest powikłań. Ale artykuł powinni przeczytać również antyszczepionkowcy, oni uważają, że co trzecie zaszczepione dziecko umiera, a co drugie zamienia się w zombie. Faktem jest, że w badaniach oceniających skutki uboczne czegoś, co potem badający chce nam sprzedać, są przekłamania. Ale na jaką skalę?
Czy antyszczepionkowcy będą zadowoleni, gdy po pierwsze uwzględnię skutki uboczne dla potrójnego szczepienia (różyczka, świnka, odra), uwzględniając korzyści tylko jednego z nich, po drugie – pomnożę ich koszty dziesięciokrotnie? W praktyce oznacza to, że w moich obliczeniach założę dwadzieścia razy więcej kosztów skutków ubocznych, niż wychodzi w oficjalnych badaniach. Uwzględnię też koszt potrójnej szczepionki, analizując ją tylko dla jednej, co dodatkowo mocno wpłynie na jej niekorzyść.
Innymi słowy, przyjmując ekstremalnie niekorzystne dla szczepień założenia, roczny koszt szczepienia przeciw odrze w USA wynosi około 450 milionów dolarów.
SKUTECZNOŚĆ SZCZEPIEŃ
Koszt choroby. Chyba najważniejszy problem – ile byłoby przypadków odry, gdyby nie szczepionki? Co jest zastanawiające: na wszystkich rządowych stronkach wykres zachorowań jest obcięty w okolicach roku 1950. Proszczepionkowcy wykorzystują te wykresy, by pokazać, jak potężny impet miały szczepienia, wprowadzone około roku 1960.
Wejdźmy jednak na rządową stronkę, popatrzmy na ilość przypadków odry w roku 1920:
https://www.cdc.gov/mmwr/preview/mmwrhtml/00056803.htm
Zachorowało wtedy prawie pół miliona osób, a 7575 zmarło. Bardzo ciężko dotrzeć do danych, nie chcę wklejać wykresów z blogasków czy lolstronek, ale chyba taki link każdego zadowoli:
https://www.cdc.gov/nchs/data/vsushistorical/mortstatbl_1910.pdf
Rok 1910, 6598 zgonów, w poprzednim roku 4860. Dla porównania, w latach przed wprowadzeniem szczepionki umierało średnio 450 osób rocznie. W bardzo dużym stopniu było to spowodowane lepszą opieką zdrowotną i lepszym stanem zdrowia dzieci (eliminacja problemu głodu), niemniej podawanie danych tylko od 1958 jest po prostu próbą zafałszowania.
Uff, znalazłem.
https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC1530127/pdf/amjph00726-0040.pdf
Wygląda na to, że śmiertelność z powodu odry zaczęła dramatycznie spadać długo przed wprowadzeniem szczepień, ale sama ilość zachorowań – ani drgnęła. Czyli nie mają racji ani antyszczepionkowcy, twierdzący że szczepienia nic nie dały i pokazujący wykres zgonów ostro pikujący w dół długo przed wprowadzeniem szczepień, ani proszczepionkowcy, pokazujący wykres zachorowań, który był praktycznie niezmienny do momentu wprowadzenia szczepionki. Tym razem prawda leży pośrodku. Szczepionki były jedynym czynnikiem, który zmniejszył ilość zachorowań, ale miały o wiele mniejszy wpływ na zmniejszenie ilości zgonów – za to w ponad 95% odpowiadają inne rzeczy.
Oznacza to, że bez szczepień, ilość przypadków zachorowań byłaby podobna jak w 1960 – liczmy, że jednak byłby jakiś wpływ poprawy naturalnej odporności i higieny i byłoby to 20 przypadków na 10 000 mieszkańców, albo inaczej – 0,65 miliona zachorowań rocznie. Ilość zachorowań w obecnych czasach dzięki szczepieniom jest tak niewielka, że po prostu pomijalna. Innymi słowy, szczepienia zapobiegają około 650 000 zachorowań rocznie.
Daje to roczne oszczędności 650 000 * 2000, czyli 1 miliard 280 milionów.
OPŁACALNOŚĆ
Oznacza to, że nawet dla bardzo mocno przerysowanych kosztów (cena potrójnej szczepionki zamiast pojedynczej, dwadzieścia razy większa ilość odczynów poszczepiennych niż to się oficjalnie uznaje), płacąc 450 milionów dolarów, oszczędzamy 1 miliard 280 milionów, 3 razy tyle.
Przyjmując oficjalne dane koncernów farmaceutycznych, mamy koszt szczepień wynoszący około 200 milionów, zaś koszt odry – niemal 6 miliardów. Płacąc 200 milionów, oszczędzamy 6 miliardów.
Jest jeden bardzo duży problem w tym badaniu. Chodzi o ilość powikłań po odrze. Od dobrych 70 lat nie było epidemii w kraju, gdzie dzieci są dobrze odżywione, a opieka medyczna na niezłym poziomie. W roku 1960 w Nowym Jorku było średnio 7 przypadków śmierci na 10 000 zachorowań. W badaniu przyjęto 3 zgony na 10 000. Jest to dokładne odzwierciedlenie ilości zgonów w stosunku do ilości zachorowań, które miały miejsce w USA kilkanaście lat temu, więc na pozór można przyjąć, że jest on prawidłowy. Ale pozory często mylą. W USA chorują głównie dzieci mocno osłabione, u których szczepionka się nie przyjęła, albo które w ogóle jej nie dostały. Oznacza to, że dla „statystycznego” dziecka, ryzyko zgonu z powodu odry (a także – proporcjonalnie – ciężkich powikłań) może być znacznie niższe. Bardzo często przyjmuje się ryzyko zgonu 1 na 10 000, a to oznaczałoby, że korzyści finansowe z programu szczepień mogą zrównywać się z kosztami jego prowadzenia.
Podkreślam – chodzi wyłącznie o korzyści finansowe. Liczymy tylko pieniądze, które matka i system opieki zdrowotnej będą musiały wydać na śliniącego się, bełkoczącego człowieka (a tak wygląda jedna ofiara odry na kilka tysięcy), a nie uczucia tych ludzi. Liczymy tylko to, ile osoba która umrze mogłaby zarobić i wnieść do systemu, a nie to, że mogłaby się tym życiem cieszyć.
DODATKOWY KOSZT
Skoro przyznałem część racji antyszczepionkowcom, teraz pora na argument, który zadowoli zwolenników szczepień. Wirus odry ma jedną paskudną właściwość – miesza z układem odpornościowym gospodarza:
http://science.sciencemag.org/content/348/6235/694
W praktyce oznacza to, że jeśli dzieciak przechoruje odrę, straci na kilka lat zdolność do obrony przed innymi schorzeniami – będzie trochę jak chory na AIDS, albo ktoś po ciężkiej chemioterapii. W ten właśnie sposób wirus odry może się rozwijać – atakuje on układ obronny swojego „gospodarza”, gdyby nie to, zostałby błyskawicznie przez niego zniszczony. Niestety, efekty tego ataku wirusa ciągną się bardzo długo. Nie uwzględniono tego w żadnym opracowaniu, na które się tutaj powoływałem.
Co to oznacza dla naszego modelu? Obawiam się, że koszty wynikające z przechorowania odry należy co najmniej podwoić, a może i nawet potroić.
Przyjmując teraz model pesymistyczny – czyli koszty choroby w wyliczeniach oficjalnych (6 miliardów dolarów rocznie), oficjalny koszt szczepień (200 milionów dolarów), a także podwojenie kosztów schorzenia – mam zaoszczędzone 12 miliardów (i bardzo wiele korzyści nieprzeliczalnych – uratowane życia, dzieci które nie będą inwalidami albo półidiotami) za 0,2 miliarda. Zysk sześćdziesięciokrotny.
Przyjmując model najbardziej optymistyczny – dalej przy podwojeniu kosztów choroby, mamy zaoszczędzoną dwa razy większą sumę, niż wydaliśmy na szczepienia.
CZY NIE LEPIEJ…?
Na koniec coś, o czym wszyscy zapominają. W opiece zdrowotnej trzeba uwzględnić jeszcze jedną rzecz, zanim wydamy pieniądze na narodowy program. Czy przypadkiem nie można wydać tych pieniędzy na inny program, przez co nasze korzyści będą o wiele większe?
Jakie korzyści przyniósłby program uświadamiający potencjalne matki, w jaki sposób uchronić swoje przyszłe dziecko przed autyzmem? Świadomość społeczna jest w tym temacie niemal zerowa, a przecież od dawna wiadomo, jakie są czynniki ryzyka i jak ich unikać. Ilość przypadków autyzmu można zmniejszyć – lekko licząc – dziesięciokrotnie. Roczny koszt tej choroby w USA to ponad 250 miliardów (!) dolarów, 50 razy więcej niż oficjalne zyski z wyeliminowania odry. Czy przypadkiem rozdanie przyszłym matkom broszur informacyjnych nie powinno mieć pierwszeństwa?
A inne choroby? Bez większych problemów można uniknąć ponad 90% przypadków cukrzycy, koszt tej choroby w USA to również około 250 miliardów dolarów. Co z chorobami serca, co z narodowym programem promocji nie tylko zdrowego trybu życia, ale i uzupełniania niedoborów pokarmowych, takich jak witamina D3? Ile przypadków chorób serca wynika ze zwykłego niedoboru magnezu i można ich uniknąć? Co z 200 miliardami, jakie kosztuje USA depresja każdego roku? Ile kosztowałby narodowy program dodawania EPA do masła, tak jak dodaje się jod do soli? Co z programem dodawania do wody pitnej litu?
Mam nadzieję, że ten wpis pobudzi Was do przemyśleń, starałem się postawić więcej pytań, niż dałem odpowiedzi.
Zapraszam też do dyskusji – na fanpage, w komentarzach czy na forum. Możliwe, że gdzieś w obliczeniach zrobiłem jakiś poważny błąd, może nawet machnąłem się o jedno czy dwa zera, jak ktoś zauważy, proszę krzyczeć.