Eosinophilia–myalgia syndrome

Pozwolę sobie użyć angielskiej nazwy schorzenia, jako że polska nawet jeśli istnieje, jest o wiele mniej popularna wśród internautów.

Wygrzebując się z grypy jelitowej (tak, nawet tony suplementów nie uchronią przed chorobą, jeśli już wyłapie się wirusa – za to dokładne mycie rąk i utrzymywanie czystości także przez osoby chore może przed nim ustrzec, w zeszłym roku jako jedyny z całej rodziny nie zaraziłem się dzięki histerycznemu przestrzeganiu zasad higieny gdy inni zachorowali, w tym – jedynie udało się przejść o wiele lżej niż inni dzięki silnej odporności) zainteresowałem się tematem tego ciekawego schorzenia. Jako że na blogu pisałem już o tryptofanie, warto wspomnieć o tej jego ciemniejszej stronie.

Jest to bardzo poważne (w dużej części wypadków śmiertelne, a z reguły prowadzące do kalectwa) schorzenie, które jest wywołane suplementami tryptofanu. Oficjalna wersja jest taka, że epidemię która zabiła przynajmniej kilkadziesiąt osób, a kilkaset trwale okaleczyła wywołało nieznane zanieczyszczenie w jednej konkretnej fabryce tryptofanu, na jednej konkretnej linii produkcyjnej. I w zasadzie wszystko by się zgadzało, gdyby nie to, że od czasu do czasu pojawiają się kolejne przypadki tej przypadłości u ludzie stosujących suplementy, a nawet – co jest już kompletnym zaskoczeniem – u tych, którzy po prostu jedli go bardzo dużo ze źródeł naturalnych. Stąd pojawiła się teoria mówiąca o tym, że schorzenie tak naprawdę nie było wywołane zanieczyszczeniami, ale po prostu przeładowaniem organizmu tryptofanem, co w konsekwencji prowadzi do zaburzenia metabolizmu histaminy.

Myślę, że temat jest przynajmniej w Polsce bardzo ważny, jako że po prostu nie wierzę w to, by jakikolwiek pacjent w tym kraju cierpiący na EMS został prawidłowo zdiagnozowany i wyleczony. Pozostaje uświadamianie lekarzy (co jednak w Polsce często kończy się tak, że lekarz na złość pacjentowi robi dokładnie odwrotnie) a także terapia we własnym zakresie. Na szczęście ogólne leczenie jest identyczne jak w innych zbliżonych schorzeniach, czyli podaje się sterydy zmniejszające aktywność autoimmunologiczną.

Charakterystyczne dla tej choroby jest wystąpienie silnych bóli mięśni oraz zmian skórnych jakiś czas (najczęściej kilka tygodni) po zastosowaniu suplementów tryptofanu. Z badań które można przeprowadzić we własnym zakresie, w rozmazie krwi jest znacznie podwyższony poziom eozynofili.

Jak się okazuje, chorzy mają zmieniony metabolizm tryptofanu w stosunku do zdrowych, co można korygować witaminą B6. Czyli całkiem sporo argumentów przemawia za tym, że owa choroba to nic innego, jak niedobór jednej z witamin, połączony z przeładowaniem organizmu jednym z aminokwasów. B6 można kupić w każdej aptece w cenie dosłownie kilku zł, tabletki 50 mg – swoją drogą jest to jedna z tych witamin, których brakuje bardzo dużej części populacji, więc warto ją uzupełniać od czasu do czasu „na wszelki wypadek”.

Co prawda ktoś opatentował leczenie tego schorzenia poprzez suplementację jeszcze większymi dawkami tryptofanu, co ma przeciwdziałać wpływowi zanieczyszczeń, ale jeśli teoria o przeładowaniu jest prawidłowa, rozsądniejszym wydaje się usunięcie go z organizmu. Są leki i terapie, które pozwalają to osiągnąć, ale może to przeprowadzić wyłącznie lekarz i to w specjalistycznej klinice, więc nie będę zagłębiał się w temat. Natomiast w domowych warunkach spożywanie dużej ilości żelatyny, która go nie zawiera, powinno w teorii znacznie zmniejszyć stężenie tego aminokwasu – zresztą swego czasu sporo osób miało bardzo poważne problemy zdrowotne po „diecie żelatynowej” właśnie poprzez wywołanie niedoboru tryptofanu w organizmie. Na ile wpłynie to na przebieg choroby – nie wiadomo. więc podaję to wyłącznie jako ciekawostkę.

Comments

comments