Wersja anglojęzyczna wpisu:
https://healthytreatment.org/2022/02/04/stroke-prevention/
Czasem dostaję pytania, czemu piszę głównie o oszustwach i wytykam błędy innych, zamiast dawać pozytywne rozwiązania. Powód jest prosty. Lekko licząc, ponad 95% „medycyny alternatywnej” to oszustwo, dlatego tak ważne jest ostrzeganie przed szarlatanami. Mam cichą nadzieję, że po wytłumaczeniu któryś raz z kolei w jaki sposób ludzie są oszukiwani, chociaż jedna osoba zastanowi się, widząc w internecie kolejną cudowną metodę diagnozującą i leczącą wszystkie choroby.
Udar mózgu to paskudna rzecz. Bardzo niewiele osób go przeżywa, a ci którym się uda, prawie nigdy nie wracają do pełni zdrowia. Jest też niezwykle częsty. Co szósty człowiek w średnim wieku będzie miał udar, co dwudziesta osoba z tego powodu umiera. A najgorsze jest to, że nie ma dość jasnych przyczyn, a co za tym idzie, niezwykle ciężko o dobre techniki zapobiegania.
Słówko odnośnie nazewnictwa. Prawidłowa nazwa to udar, zaś powszechnie zwykło się stosować termin „wylew”. Jest to nieco błędne, jako że wylew to nazwa zarezerwowana dla zdarzenia, w którym pęka naczynie krwionośne i krew dosłownie wylewa się do mózgu, powodując zniszczenia. Znakomita większość (do 90%) przypadków to zatkanie naczynia krwionośnego, przez co krew przestaje dopływać gdzie powinna i komórki mózgowe obumierają. W takim wypadku stosuje się też termin „zawał mózgu”, albo po prostu udar niedokrwienny. W tytule użyłem nieprawidłowego, ale popularnego terminu. Dzięki temu więcej osób znajdzie artykuł w sieci.
Częstsze występowanie „zawałów” mózgu w stosunku do „wylewów” jest nieco mylące. Co prawda „wylewy” są o wiele rzadsze, ale jednocześnie na tyle groźne, że odpowiadają za około 40% wszystkich zgonów.
Jako że mamy tu do czynienia z dwiema różnymi przypadłościami, będą też omówione różne metody zapobiegania. Na pierwszy ogień pójdzie klasyczny „wylew”.
Namnożyło się o nim trochę mitów. Najważniejszy to teoria „niedoboru miedzi”. Jeden z alternatywnych guru stwierdził, że tętniaki aorty są spowodowane niedoborem miedzi, bo jakiś jego znajomy opowiedział jego koledze, że jego wujek kiedyś nie dał miedzi swoim zwierzętom i poumierały one na tętniaki. Dowód ten jest na tyle mocny, że internet uwierzył w to bez żadnych zastrzeżeń. Co prawda silny niedobór miedzi może prowadzić do problemów z naczyniami krwionośnymi, ale jej poziom u ofiar tętniaka jest identyczny jak u osób zdrowych:
https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/3995240
(muszę linki wklejać w ten sposób, gdy wcześniej były pod postacią klikalnego tekstu ludzie ich nie zauważali).
Nie oznacza to, że miedź (i inne pierwiastki) nie mogą mieć wpływu na ryzyko. Po zbadaniu ich poziomu we krwi ofiar, okazało się, że mają niższy poziom miedzi, cynku, magnezu i manganu, za to podwyższony ołowiu, kadmu i żelaza. Nie wiadomo jednak, czy odzwierciedlało to wpływ tych pierwiastków na zdrowie, czy może dietę i tryb życia tych osób – bardziej zróżnicowana siłą rzeczy będzie bogatsza w pożyteczne rzeczy, zaś palacze będą mieć wyższe stężenie ołowiu i kadmu.
Trzeba się trochę bliżej przyjrzeć kilku czynnikom, gdyż z pozoru oczywiste wnioski mogą być mocno mylące.
Po pierwsze: wiadomo, że niski cholesterol jest czynnikiem ryzyka. Co więcej, stosowanie statyn również jest czynnikiem ryzyka, więc teoretycznie mniej prawdopodobna jest możliwość „może to efekt diety, która obniża cholesterol a przy okazji, z zupełnie innego powodu, zwiększa ryzyko wylewu”.
Po drugie, jednym z kluczowych podejrzanych jest insulinopodobny czynnik wzrostu 1 (IGF-I). Jest on niezbędny do prawidłowej pracy naczyń krwionośnych. Jego niski poziom wyraźnie łączy się z ryzykiem tej choroby, podobnie jak z wieloma innymi schorzeniami. Z drugiej strony, podejrzewa się go o promowanie rozwoju nowotworów…
Po trzecie – i tu mamy problem – zarówno dieta przeciwcholesterolowa, jak również stosowanie statyn obniża IGF-I.
Jak widać, z pozoru oczywiste rozwiązanie „podnośmy cholesterol!” może okazać się chybione. Możliwe, że trzeba po prostu zastosować dietę podnoszącą poziom IGF-I. Możliwe, że rozwiązanie leży jeszcze gdzie indziej – w jakimś jeszcze innym czynniku, który jest współzależny do wymienionych. Nie jest możliwe wywnioskowanie, jaka strategia jest właściwa.
Wiadomo, że stosowanie suplementów witaminy E zwiększa ryzyko, Tak, zwiększa – szamani przekonujący, że ta witamina ratuje życie kłamali.
http://www.bmj.com/content/341/bmj.c5702
Obecnie trwa próba kliniczna, w której 20 000 osób będzie brać przez 5 lat witaminę D3. Pozwoli to stwierdzić, czy suplementacja zapobiega zawałom, nowotworom i różnym typom udarów. Z dotychczasowych badań nie wynika, by miała ona jakikolwiek wpływ na ryzyko udaru, za wyjątkiem stosowania wysokich dawek, które zdają się bardzo mocno to ryzyko zwiększać. (uwaga z późniejszego terminu: próba kliniczna się zakończyła, D3 zdaje się nie mieć żadnego znaczącego wpływu na ryzyko choroby)
Aktywność fizyczna zmniejszała ryzyko o niemal 40%, przy czym często w badaniach okazywało się, że nie miała ona wpływu gdy uwzględniło się inne czynniki (np osoba aktywna fizycznie jednocześnie nie paliła papierosów, co fałszowało wynik)
Wiadomo, że stosowanie aspiryny znacznie zwiększa ryzyko wylewu (ale też zmniejsza ryzyko zawału oraz udaru wywołanego niedokrwieniem).
Najsilniejszym czynnikiem ryzyka jest nadciśnienie, chorzy mają 3,5 razy większe ryzyko wylewu, niż osoby z normalnym ciśnieniem krwi. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że wysokie ciśnienie ma swoje przyczyny, możliwe, że te przyczyny zwiększają ryzyko niejako „przy okazji”. Porównując częstotliwość wylewów u osób, które brały leki na nadciśnienie i u tych, które tego nie robiły widać, że co trzeciemu wylewowi można zapobiec po prostu biorąc tabletki.
https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/10657416
Palenie papierosów zwiększa ryzyko niemal 2,5 razy.
Czasem można spotkać się z opinią, że niewielkie dawki alkoholu zapobiegają wylewom. Jest to półprawda, delikatnie zmniejszają one ryzyko „zawałowego” typu udaru, podczas gdy dla „wylewowego” ryzyko rośnie liniowo.
Uważa się, że zwiększone spożycie magnezu i potasu znacznie obniża ryzyko, zaś soli zwiększa. Nie ma tu jednak żelaznych dowodów w postaci badań z podwójną próbą, jak wiadomo – pokarmy zawierające dużo potasu, zawierają jednocześnie mnóstwo innych zdrowych substancji, zaś te zawierające sód – dużo szkodliwych. Niemniej szczury z nadciśnieniem, które otrzymały suplement potasu, umierały rzadziej – była to korzyść znacznie większa, niż można się było spodziewać po zmniejszeniu u nich ciśnienia krwi.
Wysoki poziom homocysteiny podwaja ryzyko wylewu, podobnie – ale w znacznie mniejszym stopniu – zwiększa je mutacja MTHFR, co wykazało to badanie:
https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/12907815
Jak widać, nie ma tu prostych odpowiedzi „jedz ten suplement, będziesz zdrowy”. Niestety, medycyna tak nie działa, organizm ludzki jest zbyt skomplikowany.
W przypadku znacznie częstszego udaru „zawałowego” sprawa jest prostsza. Tutaj czynniki ryzyka są wyraźniejsze, o wiele łatwiej go uniknąć.
Wiadomo, że bardzo duży potencjał ochronny ma dieta – zarówno wegetariańska, jak i śródziemnomorska zmniejszały ryzyko o kilkadziesiąt procent
https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC3790565/
Nie wiadomo, jaki efekt miałaby dieta dra Ornisha. Zmniejszała ona ryzyko zawału niemal do zera, a jako że mechanizm jest tu zbliżony, można podejrzewać, że i w tym wypadku odniosłaby ona sukces.
Duże znaczenie ma spożycie ryb – ocenia się, że każda porcja tygodniowo zmniejsza ryzyko o 2%
https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/16242601
Statyny zmniejszają ryzyko, podobnie jak niski poziom cholesterolu.
Ofiary udaru niedokrwiennego mają znacznie niższy poziom cynku, co sugeruje, że jego niedobór jest bardzo dużym czynnikiem ryzyka.
https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/20852753
Możliwe jednak, że mechanizm jest tu nieco inny. Kobiety stosujące antykoncepcję mają znacznie większe ryzyko udaru. Tabletki antykoncepcyjne powodują spadek poziomu cynku. Może brak tego pierwiastka jest niebezpieczny, a może to tabletki są groźne z innego powodu, a niedobór cynku wykrywa się u ofiar niejako przy okazji? Może jednak być tak, że to wypłukanie z organizmu cynku jest tym, co odpowiada za zwiększenie ryzyka udaru przez tabletki.
Pozostałe czynniki ryzyka są zbliżone do pierwszego typu udaru: nadciśnienie czy palenie papierosów jest niebezpieczne, aktywność fizyczna i wysoki poziom IGF-I chroni, witamina C nie ma najmniejszego wpływu.
Podsumowanie, w kilku zdaniach – co trzeba robić, by zminimalizować ryzyko wylewu:
- stosować dietę zbliżoną do śródziemnomorskiej lub diety Ornisha
- suplementować omega 3 lub spożywać tłuste gatunki ryb
- stosować sposoby zwiększania IGF-I, które nie zwiększają ryzyka innych schorzeń – w praktyce oznacza to suplementację magnezu
- suplementować cynk (co dodatkowo podniesie poziom IGF-I), ale jednocześnie pamiętać o uzupełnianiu miedzi, która znika z organizmu gdy przesadzi się z cynkiem
- ruszać się, im więcej tym lepiej
- zamienić zwykłą sól na „dietetyczną”, z dodatkiem chlorku potasu
- w przypadku fatalnej diety – dodatkowo suplementować potas
- kontrolować ciśnienie krwi
Nie ma niestety cudownej „srebrnej kuli”, magicznego suplementu który zabezpiecza nas przed wylewem. Trzeba uwzględniać wszystkie czynniki i minimalizować każdy z nich oddzielnie, za każdym razem uzyskując kilkanaście do kilkudziesięciu procent niższe ryzyko.