Wersja anglojęzyczna wpisu:
https://healthytreatment.org/2022/01/28/vitamin-d3-and-cancer/
Można się zastanawiać, czemu piszę głównie o aspektach negatywnych medycyny alternatywnej – wykazuję, że coś nie działa?
Najbardziej rzucająca się w oczy różnica między medycyną, nazwijmy to, oficjalną, a tą mniej oficjalną, to stosunek informacji prawdziwych do fałszywych. Jeśli o czymś czytamy w podręczniku medycyny, albo słyszymy na wykładzie na uczelni, to można z bardzo dużym prawdopodobieństwem przyjąć, że jest to prawda. Czasem upiększona, czasem nieco pokrętna, czasem jedna z wielu – ale prawda. Rzadko się zdarza, żeby coś, co uznaje współczesna medycyna było po prostu nieprawdziwe.
Oczywiście nie można tak powiedzieć o twierdzeniach w rodzaju „witamina C nie leczy nowotworów„, bo takie coś nic nie ma wspólnego z nauką. Nauka uznaje, że coś działa, albo że nie działa dopiero wtedy, gdy zostanie to skrupulatnie sprawdzone. „To nie leczy” można zazwyczaj przeczytać na blogach osób, które o medycynie i często o nauce w ogóle wiedzą tyle, ile akurat tego dnia w google przeczytali.
Jeśli słyszymy, że na przykład chemioterapia leczy określone nowotwory z określonym prawdopodobieństwem, to tak zazwyczaj jest. Wyniki mogą być odrobinę podkręcone, ale zazwyczaj błędy mieszczą się w granicach rozsądku. Można nawet powiedzieć, że chemioterapia to najlepszy znany lek w przypadku określonych nowotworów. Ale nie wolno mówić, że nic innego nie działa – dopóki te „inne” rzeczy nie zostaną skrupulatnie przebadane.
Z kolei w medycynie zwanej potocznie „alternatywną” głównym problemem jest kłamstwo. Mogę się założyć o każde pieniądze, że ponad 95% rzeczy reklamowanych przez różnych znachorów internetowych po prostu nie działa. Oczywiście wśród całej tej alternatywy siłą rzeczy muszą być terapie niezwykle skuteczne, bo nikt o zdrowych zmysłach nie wierzy, że medycyna odkryła już wszystkie najskuteczniejsze sposoby leczenia i nikt nigdy nie okryje nic lepszego. Owszem, są rzeczy lepsze od tych oficjalnych, także wśród obecnie stosowanych metod alternatywnych, ale jeszcze nie zostały one przebadane, więc nie wiemy, które to.
Mamy w internecie setki szarlatanów, polecających coś, co akurat zupełnie przypadkiem sprzedają. Jeśli ktoś handluje witaminą C, będzie wmawiał ludziom, że jest ona lekarstwem na każdą niemal chorobę jaka trapi ludzkość. Dilerzy antybiotyków twierdzą, że co drugi przewlekle chory człowiek tak naprawdę ma boreliozę i tylko wydanie kilkudziesięciu tysięcy na specjalne leczenie może mu pomóc. Jest nawet jakiś gość, który u co drugiego dziecka widzi pasożyty i też przypadkiem jako jedyny specjalista potrafi leczyć z infekcji pasożytniczych, oczywiście kosztuje to kilkaset razy więcej niż terapia u zwykłego lekarza.
Jesteśmy okłamywani na każdym kroku. W tym zalewie szamba są oczywiście terapie niezwykle skuteczne, ale giną w natłoku dezinformacji. Staram się wyszukiwać takie perełki i je opisywać, ale jak już kiedyś pisałem, nie mam siły przebicia. Nie zarabiam na sprzedaży żadnych specyfików, nie prowadzę gabinetu. Szarlatan napisze, że to co on sprzedaje leczy powiedzmy stwardnienie rozsiane, wyda 20 000 zł na reklamę w internecie, na sprzedaży zarobi 50 000 zł. Za 20 000 można wynająć bardzo wiele osób, które będą w internecie opisywały zmyślone historie jak to wyzdrowiały od tych cud-suplementów. Opisałem swego czasu terapię przeciw stwardnieniu rozsianemu, która została wstępnie przebadana i dała rewelacyjne rezultaty, pomogła też prawie każdej osobie z forum, która ją zastosowała. Nie słyszeliście pewnie o niej, bo nie mam tych 20 000 pod ręką żeby je wydać, a potem nie zarobić ani grosza. Zamiast tego będziecie bombardowani ofertami sprzedaży witaminy C, antybiotyków i co tam jeszcze szarlatani nie wymyślą, żeby wyciągnąć kasę z ciężko chorych ludzi. Niżej link do opisanej przeze mnie terapii, a raczej ich zestawu:
https://stwardnienie.naturalneleczenie.com.pl/
Po tym nieco przydługim wstępie, wracamy do głównego tematu – rola witaminy D3 w zapobieganiu chorobom nowotworowym. Pisałem o tym już wiele lat temu, obecnie pojawiło się sporo nowych badań i warto temat odświeżyć. Na blogach i filmikach z youtube zapewne usłyszycie, że to cudowny, jedyny lek na raka (i nie tylko), że trzeba brać jej całe kilogramy, że suplementacja z pewnością ustrzeże przed chorobą. Sam zresztą jestem wielkim fanem witaminy D3, swego czasu dorobiłem się koszmarnego niedoboru i kosztowało mnie to naprawdę wiele zdrowia. Uważam, że suplementacja to jedna z najlepszych decyzji, jakie podjąłem w życiu, być może nawet ratująca to życie. Ale co z nowotworami? Statystycznie co druga osoba czytająca te słowa zachoruje na jakiś nowotwór, co czwarta umrze z tego powodu. Wszelkie działania, mogące zmniejszyć to ryzyko są dosłownie sprawą życia i śmierci.
Z badaniami oceniającymi wpływ suplementów są trzy zasadnicze problemy. Pierwszy – korupcja. Suple są poważną konkurencją dla leków, które można objąć patentem. Jeśli takie powiedzmy omega 3 weszłyby jako zalecany lek przy depresji czy nerwicach, najbogatsi ludzie na tej planecie straciliby miliardy. Gdy w grę wchodzą takie pieniądze, dziecięcą wręcz naiwnością jest liczenie na uczciwość, nie raz i nie dwa razy wykazano masowe manipulowanie wynikami. Nie mówię, że wszystko jest zafałszowane i nikomu nie można wierzyć, zwracam tylko uwagę na potężny konflikt interesów, który może wpływać na wyniki. Dlatego nie wolno ufać jednemu czy dwóm badaniom. Jeśli jednak pojawi się kilkadziesiąt, wszystkie z takimi samymi wynikami, paranoją będzie z kolei podejrzewanie, że wszystkie co do jednego zostały sfałszowane. Witamina D3 nie będzie tutaj stanowić konkurencji dla żadnego leku, nie wierzę też w próbę ukrycia jej właściwości żeby zwiększyć ogólny odsetek chorujących, więc spokojnie można założyć, że w tym wypadku ryzyko fałszerstw jest dość niskie.
Druga rzecz – sam mechanizm powstawania choroby. Niektóre nowotwory rozwijają się kilkanaście lat albo nawet dłużej. Nawet jeśli istniałaby substancja dająca 100% ochrony przed powstaniem nowej choroby, ale nie likwidująca już istniejącej – roczna próba kliniczna niewiele wykaże. Będzie wykrywała osoby, które zachorowały przed podjęciem suplementacji. Można spokojnie przyjąć, że należy uwzględnić tylko badania, które trwały przynajmniej kilka lat.
Wreszcie trzeci problem – zbyt niskie dawkowanie nie doprowadzi do odpowiedniego stężenia we krwi. Tu można jednak założyć, że każda rozsądna dawka (powyżej 1000 jednostek) zwiększy poziom u przynajmniej części pacjentów do optymalnego. Statystycznie 1200 jednostek podnosi poziom o 32 nmol/L, co jest już wystarczające do wrzucenia kilkudziesięciu procent pacjentów w granice optimum.
Mając wszystko powyższe w pamięci, można spróbować przyjrzeć się co nauka ma na ten temat do powiedzenia.
https://academic.oup.com/ajcn/article/85/6/1586/4633053
1180 pacjentek wzięło udział w badaniu, standardowo część z nich dostawała witaminę D3, część – placebo. Odrzucając wyniki z pierwszych dwóch lat, zachorowało 18 kobiet z grupy placebo, 8 z grupy otrzymującej witaminę D3. Ale jako że ta grupa była niemal dwukrotnie liczniejsza, statystycznie suplementacja zmniejszyła ryzyko ponad trzykrotnie. Wadą badania była mała ilość uczestników – przy tylu osobach wyniki mogły być kwestią przypadku. Dawka to 1000 IU, a zmiana poziomu we krwi – z 72 na 96.
https://www.webmd.com/cancer/pancreatic-cancer/news/20060912/vitamin-d-cut-pancreatic-cancer#1
Dwukrotnie niższe ryzyko rozwoju raka trzustki u osób, które miały wysokie spożycie witaminy D3 – badanie bardzo słabej jakości, pomimo bardzo dużej grupy. Sprawdzano tam dietę, co oznacza, że razem z witaminą badani zjadali dziesiątki innych rzeczy, które występują w produktach ją zawierających.
https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/17296473
Kolejne badanie słabej jakości – osoby z najwyższym stężeniem witaminy D3 we krwi miały dwukrotnie niższe ryzyko zachorowania na raka jelita grubego. Ale znowu pojawia się pytanie – czy wysoki poziom nie był po prostu skutkiem ubocznym czegoś innego, na przykład większej ilości ruchu (czyli przebywania na słońcu), albo diety bogatej w ryby?
Pora na solidne badania:
https://www.nejm.org/doi/full/10.1056/NEJMoa1809944
2000 jednostek dziennie przez 5 lat. 25871 badanych.
Odrzucając pierwsze 2 lata, na raka zapadło 490 osób z grupy stosującej suplementy, 522 z grupy stosującej placebo. Zmarło 112 osób biorących witaminy, 149 dostających placebo. Poziom witaminy D3 we krwi zwiększył się o 40%, ze średnio 29,8 ng/ml do 41,8 ng/ml. Mamy dużą grupę chorych, tutaj o przypadku nie może być mowy.
Pojawia się coś, co wykrywano w innych badaniach, ale na zbyt małej grupie pacjentów, by było widać wyraźną zależność. Ilość wykrywanych nowotworów nie zmieniała się (taka różnica nie jest istotna statystycznie), ale zmniejszała się śmiertelność. Pacjenci mieli większą szansę przeżycia. Zawężając grupę do pacjentów, którzy byli najdokładniej przebadani, odrzucając pierwsze 2 lata, stosując suplementy witaminy D3 mieli aż o 39% niższe ryzyko zgonu z powodu chorób nowotworowych.
https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/30027269
Kolejne badanie na dużej grupie – 200 000 IU witaminy D3 na start, 100 000 co miesiąc. W porównaniu do grupy placebo, suplementujący mieli poziom we krwi wyższy o 20 ng/ml. Nowotwory wykryto u 165 pacjentów biorących witaminę i u 163 dostających placebo.
Jest jeszcze kilka innych, mniejszych badań pod kontrolą placebo, ale wyniki niewiele różnią się od tych wyżej.
Pora na podsumowanie.
Witamina D3 wydawała się bardzo obiecująca – wstępne próby kliniczne wykazały znaczne obniżenie ryzyka zachorowania, ciekawie wyglądały też badania wykazujące niższe ryzyko u osób z krajów o dużym nasłonecznieniu.
Niestety, poważniejsze badania na większych grupach pacjentów nie dały pożądanych rezultatów. Witamina D3 nie wpływała na ryzyko pojawienia się chorób nowotworowych, nie poprawiała też stanu układu krążenia.
Jest bardzo mało prawdopodobne, że badania z większymi dawkami dadzą inne rezultaty – suplementacja wyraźnie podnosiła poziom we krwi, bardzo duża grupa pacjentów przeskakiwała z niedoboru do optimum i gdyby jakiś efekt miał się pojawić – dałoby się zaobserwować przynajmniej trend w jego kierunku.
Jest możliwość, że potrzebne są dłuższe badania, gdyż nowotwory rozwijają się niekiedy bardzo długo, ale trzeba zaznaczyć, że pierwsze próby kliniczne, które dały tak obiecujące rezultaty, również trwały krótko. Jeśli z tego powodu odrzucamy nowe badania, to również trzeba odrzucić te stare.
Wstępne wyniki sugerują, że stosowanie suplementów witaminy D3 co prawda nie zapobiega pojawieniu się nowotworu, ale zmniejsza ryzyko, że choroba zabije. Nie wiadomo dokładnie, jaka jest tego przyczyna – czy będzie to spowolniony rozwój choroby, czy lepsza reakcja na chemioterapię.
Trzeba też podkreślić, że obecnie mamy bardzo mało prób klinicznych – zbyt mało, żeby móc powiedzieć „ta witamina nie działa”.