Czy istnieje „zespół nieszczelnego jelita” i „candida”?

Teoria „nieszczelnych jelit” jako przyczyny dolegliwości jest niezwykle popularna. Wzbudza też sporo kontrowersji – „racjonaliści” jeszcze do niedawna posiłkowali się wpisem na anglojęzycznej wikipedii, gdzie czarno na białym mieli napisane, że to pseudonauka. Teraz już nie jest to takie proste, bo niedawno pojawił się odnośnik do wikipedystycznego opisu medycznego zjawiska nieszczelności jelit, które w określonych sytuacjach faktycznie przepuszczają toksyny oraz rozsiewają bakterie po całym organizmie.

Przyznam, że nie zagłębiałem się zbytnio w zagadnienie „leaky gut syndrome”. Jak wszystkie niemal teorie alternatywne, składała się z odrobiny prawdy, otoczonej tysiącem bzdur. Zresztą – co ekspert to inny zestaw chorób, zależnych od tego „zespołu cieknącego jelita”. Jak człowiek dobrze poszuka, znajdzie wyjaśnienie chyba wszystkich, łącznie z rakiem i AIDS. Nic dziwnego, że zjawisko ma łatkę „oszołomstwa”. Nie ma więc sensu analizować, czy teoria ta jest prawdziwa, bo co człowiek to inna definicja. Zamiast tego przyjrzyjmy się, co na ten temat ma do powiedzenia nauka.

Z „kandydozą” sprawa jest tylko pozornie prostsza. Co prawda sama infekcja grzybem jako próba wyjaśnienia połowy istniejących (i kilku wymyślonych) chorób jest oczywiście bzdurą na resorach, ale bez wątpienia są sytuacje, gdy to co mamy w naszym brzuchu powoduje cały zestaw nieciekawych objawów, których – o czym jestem przekonany – 99% lekarzy w Polsce nie będzie w stanie poskładać w jedną całość i postawić prawidłowej diagnozy.

Zazwyczaj – ale nie zawsze – kłopoty z przepuszczalnością jelit i nieprawidłowym składem jej flory są powiązane z konkretnymi czynnikami osłabiającymi nasze ciało. Nie będę się zagłębiał w temat, bo na blogu najzwyczajniej nie ma na to miejsca, opiszę jedynie dwie ciekawostki, które mogą okazać się bezcenne dla ludzi cierpiących na wymienione niżej schorzenia, a także – mam nadzieję – pokażą stopień skomplikowania zagadnienia.

Na początek rozważny takie schorzenie, jak marskość wątroby. Wiadomo, że występuje w nim poważne zaburzenie krążenia krwi. Ale dopiero niedawno odkryto, że jest ono wywołane – ni mniej ni więcej – jak właśnie nadmiernie rozwiniętą florą bakteryjną, co w powiązaniu z osłabieniem systemu odpornościowego sprawia, że do krwi przemieszczają się toksyny oraz bakterie. W efekcie następuje lokalna nadprodukcja tlenków azotu, co z kolei prowadzi do rozszerzenia naczyń krwionośnych w tamtej okolicy, a to z kolei „kradnie” krew, która przez to nie dociera do między innymi mózgu.

Podejrzewa się, że przyczyną może być niedostateczna produkcja kwasów żółciowych w wątrobie, faktycznie -w badaniu szczury zostały „wyleczone” z przerostu negatywnej flory, a bakterie jelitowe przestały być roznoszone po całym organizmie. Być może skuteczna okazałaby się też suplementacja tauryną.

Na co chciałem zwrócić uwagę – jest tu bardzo skomplikowana zależność, wątroba przestała produkować odpowiednią ilość żółci, rozmnożyły się bakterie, ich produkty przemiany materii rozszerzyły naczynia krwionośne w układzie pokarmowym, w efekcie mózg przestał dostawać odpowiednią ilość krwi. Żeby nie było zbyt prosto – w bardzo wielu przypadkach nadmiar żółci jest przyczyną zaburzeń trawienia, „zespołu jelita drażliwego” a co więcej, jest podejrzewany o przyczynianie się do rozwoju raka jelita grubego. Jak widać, próba leczenia na własną rękę może nie tylko nie poprawić sytuacji, ale wywołać poważną chorobę – to istotna informacja, biorąc pod uwagę że żółć stała się ostatnio popularnym suplementem.

A teraz prawdziwy rodzynek medyczny – bardzo poważne objawy wywołane bakteriami jelitowymi, ale nie powiązane z żadną konkretną chorobą mogącą wywołać ich przerost. Co więcej, objawami będzie głównie potworne zmęczenie i ogólne wrażenie „bycia chorym”. Konia z rzędem temu, kto znajdzie lekarza potrafiącego prawidłowo postawić tutaj diagnozę i ułożyć właściwe leczenie.

Chodzi oczywiście o nieszczęsny „zespół przewlekłego zmęczenia„, spędzający sen z powiek naukowcom a także, co oczywiste, chorym na niego nieszczęśnikom. W Polsce zazwyczaj słyszą diagnozę hipochondrii. Oczywiście opisany tu mechanizm nie tłumaczy każdego przypadku tej choroby, niemniej bardzo wielu ludzi zostałoby szybko i bez większych kosztów wyleczonych, gdyby odpowiednie testy znalazły się w asortymencie lekarzy.

Tutaj mechanizm jest nieco prostszy. Chorzy mają w jelitach nawet tysiąc razy więcej specyficznych bakterii, które produkują substancję zwaną „kwasem d-mlekowym”. Jest to – nie wchodząc w szczegóły – bliźniak popularnego „kwasu mlekowego”, tego odpowiedzialnego za odczuwanie zmęczenia. Działa on mniej więcej tak samo, ale nie jest tak samo skutecznie usuwany – w każdym razie nie u każdego człowieka. W efekcie chorzy mają organizm dosłownie zalany tą substancją, ich choroba to tak naprawdę ciągła kwasica d-mlekowa.

Mamy tu klasyczny przypadek niekiedy dziesiątek objawów ogólnoukładowych, które są wywołane ni mniej ni więcej, jak właśnie zatruciem substancjami wytwarzanymi przez bakterie jelitowe. Nie towarzyszą im klasyczne objawy infekcji układu pokarmowego, po prostu chory nie ma na nic siły, czasem nawet nie wstaje z łóżka.

Jak widać, w każdym micie może tkwić ziarno prawdy. Nawet tak absurdalne na pozór teorie jak „cieknące jelita” mogą okazać się dla niektórych chorych zaskakująco trafne. Co prawda objawy nie są wywołane samym „przeciekaniem”, tylko nadprodukcją toksyn, co prawda nie przez „grzyby” tylko przez patologiczne bakterie, ale poza tym wszystko się zgadza – chorzy są zatruci zawartością swoich jelit.

Na koniec oczywiście słowo o suplementach – niedobory witaminy A spowodowały bardzo silne zwiększenie przepuszczalności substancji, które powinny pozostać wewnątrz, zaś w innym badaniu suplementacja cynkiem u cierpiących na chorobę Crohna przez 2 miesiące w dawkach – uwaga uwaga – 75 mg dziennie pozwoliła naprawić błonę jelit i zmniejszyć ilość przepuszczanych toksyn.