Historia odkrycia roli helicobacter pylori w chorobie wrzodowej żołądka sama w sobie jest niezwykle ciekawa – i pouczająca. Medycyna zbijała małą fortunę na „leczeniu” wrzodów środkami, które tylko na chwilę pomagały i trzeba je było brać przez całe życie. Było to wtedy jedno z głównych źródeł zysku.
Barry Marshall prowadził długi czas badania nad rolą tego bakcyla w naszym organizmie, głównie w chorobie wrzodowej. W końcu był już w zasadzie pewny i ogłosił, że jest ona najprawdopodobniej główną przyczyną. Został, oczywiście, wyśmiany. Co jak co, ale kasa musi się zgadzać i nikt nie będzie prowadził badań nad czymś, co może całkowicie zatrzymać sprzedaż „leków” na nadkwasotę i wrzody.
Zrobił wtedy najbardziej oczywistą rzecz na świecie, dzięki czemu przeszedł do historii i uratował życie milionom ludzi. Wykonał badanie żołądka, które wykazało, że jest kompletnie zdrowy. Następnie po prostu wypił w obecności dziennikarzy hodowlę helicobacter. Niedługo po tym zachorował i kolejne badanie wykazało zaawansowaną chorobę wrzodową. Krótka terapia antybiotykami sprawiła, że w kolejnym badaniu żadnych wrzodów nie było. W najdalszych zakątkach świata słychać było okrzyki radości chorych… oraz jęki zawodu koncernów farmaceutycznych.
W poprzednim wpisie omawiałem badanie, w którym eradykacja helicobacter pomagała w leczeniu autoimmunologicznego zapalenia tarczycy, potencjalnie będąc skuteczną terapią przeciw tej chorobie, obecnie oficjalnie nieuleczalnej. Z drugiej jednakże strony, część naukowców uważa, że masowa eradykacja może być jedną z przyczyn, dla której choroby tego typu się ostatnio tak często pojawiają. Próby kliniczne zdają się jednak potwierdzać tezę o ściśle negatywnym związku – chorzy na reumatoidalne zapalenie stawów odczuli znaczną poprawę po usunięciu bakterii. Aby jeszcze bardziej sprawę zagmatwać – kobiety mające w żołądku bakterię rzadziej chorowały na stwardnienie rozsiane i miały lżejszy przebieg. Jednakże w niektórych odmianach choroby bakterie zdają się być jedną z przyczyn. Nie wiadomo, jaki byłby skutek eradykacji.
Innymi słowy, nikt nie jest w stanie zagwarantować chorym na schorzenia autoagresji, że ich stan zdrowia nie ulegnie pogorszeniu, aczkolwiek więcej danych wskazuje na to, że będzie spora poprawa z nadzieją nawet na całkowite wyzdrowienie.
Jak wiadomo, normalne leczenie problemów z żołądkiem czasem zawodzi, często też jest niemożliwe do przeprowadzenia z powodu na przykład złej reakcji na leki. I tu pojawia się medycyna alternatywna – ze skutecznymi środkami.
Pierwszy „trick” to zwykła witamina C. Podawana w dawkach 5 gramów dziennie przez 4 tygodnie, doprowadziła do eradykacji u 30% pacjentów. U pozostałych 70% po prostu nie udało się podnieść jej poziomu odpowiednio wysoko, co oznacza, że dłuższa terapia lub wyższe dawki mogłyby okazać się skuteczniejsze.
Zielona herbata zmniejsza aktywność bakterii oraz stany zapalne, ale na razie przeprowadzono zbyt mało badań, by wyciągać z tego daleko idące wnioski.
Czosnek wykazał się zaskakująco dużą skutecznością. W jednym z badań niewielkie jego dawki (1200 mcg allicyny dziennie) po zaledwie 2 tygodniach doprowadziły do eradykacji u 23% pacjentów, zaś dodanie 4200 mcg do standardowej terapii antybiotykowej zwiększyło jej skuteczność z 66% do 90%.
Najzwyklejszy w świecie brokuł miał niezwykle wysoką skuteczność, doprowadzając do chwilowego zmniejszenia aktywności choroby na granicy całkowitej eradykacji. Wystarczyły bardzo niewielkie dawki, rzędu 20-50 gramów dziennie. Niestety, po zaprzestaniu konsumpcji brokułów, choroba wróciła. Przypuszczalnie połączenie go z klasyczną terapią bądź włączenie do alternatyw miałoby bardzo duże znaczenie.
Probiotyki są koniecznością w przypadku antybiotykoterapii, z oczywistych powodów. Mniej znany jest fakt, że potrafią one konkurować z helicobacter, znacznie zmniejszając natężenie objawów, a także zwiększając szansę powodzenia terapii. Nigdy jednak nie udało się całkowicie usunąć bakterii tylko za ich pomocą.
Skuteczność mogą wykazać też inne substancje, które niestety nie zostały dokładnie przebadane i trzeba opierać się na testach „w probówce”. Można tu wymienić kurkumę, pieprz cayenne czy cysteinę.