Wersja anglojęzyczna tego wpisu:
https://healthytreatment.org/2022/08/20/cla-conjugated-linoleic-acid/
Chyba najciekawsza zagadka dietetyczna, z jaką się zetknąłem. W zasadzie każde badanie, które przeprowadzono z jego udziałem wykazało jakieś pozytywne działanie – można powiedzieć, że jest dobry „na wszystko”. Z drugiej strony, występuje w zasadzie wyłącznie w produktach odzwierzęcych, na diecie wegańskiej praktycznie go nie ma. Paradoksalnie, weganie rzadziej zapadają na choroby, którym ma on zapobiegać. I spróbuj to, człowieku, zrozumieć…
Jest zwany kwasem rumenowym, jako że w bardzo dużych ilościach występuje w mięsie i mleku krów – głównie tych które mogą paść się na wolnych wybiegach, w organizmach zwierząt hodowanych przemysłowo (czyli w prawie każdym produkcie dostępnym w sklepie) prawie go nie ma. Tak naprawdę jest to nazwa zbiorcza kilkudziesięciu substancji, nieznacznie różniących się właściwościami, niektóre z nich należą do okrytej złą sławą grupy tłuszczy „trans”.
Chyba największe nadzieje wzbudza jego działanie przeciwnowotworowe. Bez zbytniej przesady można powiedzieć, że ludzkość niewiele zna substancji, które są w stanie wywrzeć silniejszy efekt bez skutków ubocznych – a może nawet żadnej. Dla przykładu, w tym badaniu suplementacja – obojętnie, czy z tabletek, czy ze wzbogaconego masła – zmniejszyła ryzyko raka dwukrotnie. Dziesiątki badań potwierdzają jego działanie „w probówce”, niestety brak jest solidnych prób klinicznych u ludzi – co prawda są badanie epidemiologiczne w których kobiety z najwyższym stężeniem miały ponad dwukrotnie niższe ryzyko choroby niż te z najniższym, ale w grę wchodzi tutaj zbyt wiele czynników. Osoba spożywająca CLA siłą rzeczy razem z nim dostarczała szereg innych współwystępujących substancji. Powinien to być pierwszy suplement, po którego sięga umierający na raka – w końcu co ryzykuje? Umrze od tego bardziej?
Sprzeczne wyniki uzyskano przy badaniach klinicznych nad astmą – jak w znanym powiedzeniu, jeden rabin mówi że działa, drugi że wprost przeciwnie. Być może zależy to od tego, czy pacjenci mieli nadwagę – wydaje się, że u nich działa on skuteczniej. Biorąc pod uwagę, że jedno z badań wykazało silne działanie ułatwiające chorym oddychanie, w drugim zaś nie było żadnego efektu (a więc nie zaszkodził) – można zaryzykować, szczególnie gdy ma się parę dodatkowych kilogramów.

I tu przechodzimy do kolejnego, bardzo ciekawego punktu – jest to substancja, która potrafi dosłownie przemodelować kształt ciała. Znika tłuszcz, pojawiają się mięśnie. No, może troszkę przesadziłem, ale tylko odrobinę. Różnica nie będzie szczególnie duża, zaledwie kilka kilogramów rocznie, ale ciężko o inną substancję, która w ogóle wykaże jakiekolwiek zmiany w ilości tkanki tłuszczowej bez skutków ubocznych. Tutaj CLA jest bezkonkurencyjny.
Nie do końca wiadomo, jaki może być jego wpływ na mózg ludzki – u szczurów suplementacja w czasie ciąży znacznie poprawiła pamięć oraz zmniejszyła poziom lęku u potomstwa. Wiadomo, że substancja ta w jakiś sposób wpływa na działanie mózgu, ale w jaki – pozostaje to póki co zagadką.
Suplementacja zwiększyła ilość mitochondriów oraz zdolność do konsumpcji tlenu przez mięśnie. W tym momencie każdy zajmujący się sportem wytrzymałościowym (kolarstwo, bieganie, pływanie) powinien przestać czytać i pobiec do apteki. Jeśli jednak wytrzymali kilka sekund i doczytali ten akapit do końca – okazuje się, że suplementacja zwiększa poziom stresu oksydacyjnego w mięśniach podczas długotrwałego wysiłku. Można temu przeciwdziałać antyoksydantami, pytanie czy gra jest warta świeczki. Podczas przyjmowania tego cuda można spodziewać się wzrostu poziomu testosteronu, co praktycznie zawsze jest korzystne dla sportowców.
W zasadzie można się zastanawiać, czy sportowcy na specyficznych dietach (weganie) odniosą korzyści z dodatkowej suplementacji, reszta zaś może sobie darować dodatkowy wydatek, jako że osoby odżywiające się przeciętnie nie miały żadnego widocznego, pozytywnego efektu. Wszystko wskazuje na to, że mamy kolejną substancję która miała pomagać w teorii, ale nie zadziałała w praktyce.
Suplementacja bardzo znacząco poprawiła stan zdrowia chorych na reumatoidalne zapalenie stawów. Zadziałał tu mechanizm wyciszania stanów zapalnych, z czego można wyciągnąć – ostrożny na razie – wniosek, że podobnie korzystne efekty będą przy innych schorzeniach typu autoimmunologicznego bądź z przebiegiem stanów zapalnych – i faktycznie, suplementacja dość znacznie wyciszyła chorobę Crohna.
Co prawda na polskiej wikipedii można przeczytać o jego działaniu wzmacniającym odporność immunologiczną i ochronę przed wirusami, ale niestety, nie działa to u ludzi, jedynie zwierząt. Być może kolejne badania wniosą coś nowego, póki co bezpieczniej jest założyć, że efektu takiego nie uzyskamy.
Jest za wcześnie, by pisać o jego wpływie na układ krążenia – badania sugerują, że jest pozytywny, ale wyniki są dość sprzeczne.
Pozostaje przyjrzeć się paradoksowi wegetarianizmu. Badając stężenie tych kwasów w organizmie zaobserwowano, że wegetarianie mają wyraźnie mniejsze stężenie izomeru c9t11, zaś weganie niemal trzykrotnie niższe w stosunku do wszystkożerców. Nieco mniejsze – ale też wyraźne – były różnice dla t10c12 (przepraszam purystów, jeśli zapisałem w innej formie niż obowiązująca w naszej nomenklaturze). Jeśli CLA jest tak zdrowy, to teoretycznie weganie powinni wyraźnie częściej chorować na przypadłości, które zanikają po suplementacji. Tymczasem weganie mają około 15% niższe ryzyko raka (w badaniach tego typu z reguły uwzględnia się dodatkowe czynniki, czyli np dla niepalących wegan dobiera się w pary niepalących wszystkożerców, dopisuję to bo zaraz jakiś „mądry” zacznie udowadniać, że weganie pewnie ogólnie zdrowiej żyją, dlatego rzadziej chorują). Ogólnie weganie statystycznie dłużej żyją i rzadziej zapadają na choroby.
Jeszcze bardziej do myślenia daje przykład Japonii – mieszkańcy tego kraju, w którym praktycznie w ogóle nie ma w diecie źródeł CLA, do niedawna jeszcze chorowali na nowotwory piersi czy prostaty 3 do 5 razy rzadziej, niż społeczeństwa zachodnie (zmieniło się to wraz ze wzrostem spożycia mięsa i nabiału, ale w dalszym ciągu mają ponad dwukrotnie niższe ryzyko). Słyną też z długowieczności. Co więcej, gdy taki Japończyk wyprowadzi się do USA i zacznie jeść duże ilości tej substancji – równocześnie zwiększa się u niego ryzyko zachorowania, do takiego jakie mają jego biali sąsiedzi. Można więc śmiało wykluczyć „japońskie geny” jako przyczynę tej niskiej zachorowalności. Oczywistym jest, że chodzi tu o dietę. Jak to się ma do badań nad CLA, skoro z jednej strony osoby mające najwyższe stężenie we krwi chorują na te nowotwory ponad dwukrotnie rzadziej, z drugiej zaś – Japończycy którzy praktycznie w ogóle go nie spożywają, są na niego aż tak bardzo odporni?
Może chodzi o specyficzne współgranie różnych elementów, może CLA zabezpiecza częściowo, ale niewystarczająco przed innymi, szkodliwymi substancjami współwystępującymi w mięsie czy mleku, dlatego osoba spożywająca go ze źródeł naturalnych będzie paradoksalnie mieć gorszy stan zdrowia? Taki trochę bardziej naoczny przykład: antybiotyki czy chemioterapia są bardzo szkodliwe, ale w niektórych sytuacjach mogą uratować życie. Czyli jeśli zjemy jakąś szkodliwą bakterię i popijemy antybiotykami, nasz stan zdrowia będzie lepszy, niż gdybyśmy jej nimi nie popili, co nie oznacza, że leki te są „zdrowe”. Swoją drogą jest to ulubiony argument różnych paraekspertów, którzy przeczytają jedno badanie i pouczają naukowców zajmujących się całe życie danym zagadnieniem, na przykład jedna z sekt internetowych wkleja wszędzie badanie w którym dieta ketogenna poprawiła stan zdrowia osób umierających na cukrzycę, co jest niby „dowodem” na to, że jest ona ogólnie zdrowa i właściwa dla ludzi.
A może chodzi o czas działania? Sporo substancji wydaje się pomagać, gdy stosujemy je przez krótki czas, ale na dłuższą metę powodują zmiany degeneracyjne, powolne lecz nieuniknione. Może dlatego CLA przynosi szybkie pozytywne efekty w próbach klinicznych, a z drugiej strony osoby spożywającego go „w naturze” – mają dużo gorsze zdrowie?
Sam przestałem jeść mięso około 20 lat temu z pobudek etycznych, ale pozytywny efekt zdrowotny jaki odczułem był tak potężny, że pozostałem przy diecie po wyrośnięciu z tego młodzieńczego idealizmu. Coś tu jest mocno nie tak – z jednej strony stan zdrowia bardzo się poprawia po odstawieniu źródeł CLA, z drugiej zaś – dziesiątki badań dowodzą, że jest on korzystny.
Uwielbiam na sobie eksperymentować, zacząłem więc próbną suplementację. Uważnie obserwuję wszystkie parametry mojego zdrowia – jako że amatorsko zajmuję się sportem, bardzo często dokonuję podstawowych pomiarów, takich jak testy ortostatyczne czy pomiar zależności wydolności w stosunku do tętna. Niektórych rzeczy, takich jak zmiana ryzyka zachorowania na nowotwory nie da się zaobserwować, ale myślę, że jeśli CLA ma jakieś wyraźne znaczenie dla zdrowia, wegetarianin ze stażem 20 lat (z czego spora część jako weganin) powinien to odczuć.