Jak trudne czasem bywają diagnozy…

Cały czas obiecuję sobie, że zacznę w końcu regularnie pisać. No niestety – życzenia swoje, życie swoje. Nie zarabiam na tym blogu, nie sprzedaję ciężko chorym osobom bezwartościowych proszków, takich jak witamina C, nie wmawiam ludziom że wszyscy mają jedną i tę samą chorobę, przypadkiem tę, którą ja akurat leczę. Nie sprzedaję cudownych diet ani nie daję płatnych wykładów. Innymi słowy – wolny czas, który mam poświęcam na to, z czego będę miał osobiste korzyści.

Dziś mam trochę luźniej, skrobnę parę słów. Trochę jako ciekawostkę, a trochę jako przestrogę dla tych, którzy szukają łatwego rozwiązania.

Niecały rok temu, na forum zarejestrował się gość o nicku „Nortek”. Opisał swoje schorzenie – miał tyle objawów, że ciężko je wszystkie ogarnąć. Wcześniej szukał pomocy na innych forach – oczywiście na każdym „eksperci” wkręcali mu, że ma właśnie tę chorobę, o której oni akurat piszą i kierowali do ich specjalnego lekarza, który za jedyne kilkaset zł przepisze recepty. Między innymi próbowano go wkręcić w boreliozę, miał nawet jakieś dodatnie wyniki testów. Jak zauważył, że na antybiotyki w ogóle nie reaguje – użył mózgu, poczytał badania (nie fora i blogi, badania robione przez naukowców), zobaczył że jeśli borelioza faktycznie jest, to zawsze jest też reakcja na leki, uznał że jej nie ma. Była to jedna z najlepszych decyzji w jego życiu, może nawet mu to życie uratowała.

Zaczęło się skakanie od lekarza do lekarza, jak to w Polsce – premiowana jest wytrzymałość. Dla przykładu, gdy piąty lekarz pod rząd twierdził, że jego złe samopoczucie gdy szybko wstaje to nerwica – poszedł do szóstego, ten wykonał prosty test, okazało się, że to jednak nie nerwica tylko niedociśnienie ortostatyczne. Po miesiącach zbywania i odsyłania od jednego konowała do drugiego, trafił na ogarniętych lekarzy którzy zrobili mu dokładne badania w szpitalu. I w końcu tam trafiono na przyczynę.

Okazało się, że jest to schorzenie zwane „wrodzony przerost nadnerczy”. Nietypowa przypadłość, bardzo rzadko spotykana – w skrócie, nadnercza nie pracują w niej jak powinny, poziom jednego z hormonów rośnie wręcz horrendalnie – jest niekiedy tysiące razy wyższy, niż u zdrowego człowieka. Choroba nie daje żadnego konkretnego objawu, który można łatwo rozpoznać (w sumie daje kilka które nieczęsto występują w innych przypadłościach, na przykład bardzo wczesny rozwój owłosienia łonowego oraz bóle stóp, tyle że Nortek zapomniał o tym napisać, gdyby to zrobił to możliwe, że nawet ja bym go naprowadził na trop, jako że spotkałem się z tym wcześniej). Co gorsza, wszystkie wyniki krwi u chorych są bardzo dobre, dopóki nie zrobi się jednego, konkretnego testu. Oznacza to, jeśli ktoś ma ten przerost, może przez kilka lat biegać po lekarzach i nie dostać diagnozy.

Żeby nie było za łatwo – okazuje się, że niedociśnienie ortostatyczne towarzyszące tej przypadłości bierze się prawdopodobnie stąd, że organizm z jakiegoś powodu nie jest w stanie zamienić jednej z form witaminy D3 w inną. Konia z rzędem temu, kto znajdzie lekarza w Polsce wiedzącego o tej zależności.

Mamy więc chorego, który ma prawie wszystkie wyniki bardzo dobre, ale dziesiątki objawów – mgłę umysłową, dziwne bóle stawów, zawroty głowy, wszystkie objawy niedoboru witaminy D3 chociaż jej poziom w badaniu jest bardzo dobry, rozjechane tylko te wyniki, które powinny spaść przy niedoborze D3, no ale jej poziom jest OK…

Tacy właśnie ludzie najczęściej padają ofiarami różnych internetowych naciągaczy – „na pewno masz grzybicę układową!”, „na pewno zatrułeś się rtęcią!”, „na pewno masz niedobór B12!”, „na pewno masz boreliozę!”. „na pewno masz chlamydię!”… nie wiem, co tam jeszcze jest dzisiaj modne. Padają też często ofiarą niedouczenia i zwykłego olewactwa lekarzy – ile razy Nortek usłyszał, że na pewno ma nerwicę, to tylko on wie.

Nie dajcie się wkręcić w „jedną, jedyną chorobę”, nie dajcie się też zbywać lekarzom. Czasem trzeba naprawdę długo i wytrwale szukać, zanim się znajdzie to, co człowiekowi dolega.