Wersja anglojęzyczna wpisu:
https://healthytreatment.org/2023/01/25/supplements-and-herbs-in-cancer/
Chyba na początek należy się wyjaśnienie, czemu wpis w ogóle powstał. Ludzie zawsze będą sięgali po alternatywę, z różnych powodów. Jedni nie wierzą w lekarzy, inni usłyszeli, że mają iść do domu, położyć się i czekać na śmierć (co im suplementy zaszkodzi, umrą od niego bardziej?). Wreszcie pacjenci mogą po prostu próbować zwiększyć swoje szanse. Jeśli już mają po coś sięgnąć, niech będą to rzeczy, które mają chociaż cień szansy działania, niech nie oddają pieniędzy szarlatanom. Takich rzeczy jest całe mnóstwo.
Słówko do „anty-altmedowców”. O takich rzeczach pacjenci powinni dowiedzieć się od lekarza, ale mamy niestety sytuację, gdy lekarz może oferować tylko to, co zostało dokładnie przebadane, najlepiej pod kontrolą placebo. Nie wolno mu mówić o rzeczach, które nie są do końca przebadane, ale na zdrowy rozsądek budzą pewne nadzieje. Dlaczego „niestety”? Bo zgodnie z takim modelem, nie powinniśmy stosować spadochronów przy skokach z samolotu. Nikt nigdy nie sprawdził pod kontrolą placebo, czy spadochron to skuteczna terapia zapobiegająca urazom związanym z upadku z dużych wysokości. Do leczenia dopuszczone są tylko te rzeczy, które zostały dokładnie przebadane, a takie badania kosztują, dla jednego tylko specyfiku będzie to kilka razy więcej, niż zarobiła WOŚP od początku swojej działalności. Ktoś musi za to zapłacić, a żaden koncern nie zapłaci za zioło czy witaminę, bo po pierwsze nic potem na tym nie zarobi (nie ma opcji obłożenia tego patentem), po drugie może stracić swoje główne źródło dochodów. Można to ująć inaczej, u lekarza dostajemy ofertę tylko tych rzeczy, za promocję których zapłaciły koncerny farmaceutyczne.
Tak, wiem, najlepiej poczekać, aż wszystko zostanie do końca przebadane. Tylko jeśli jakaś terapia wyleczyła zwierzęta 30 lat temu, a od tamtej pory żaden ośrodek nawet kijem jej nie ruszył, mówienie pacjentowi, który ma przed sobą 3 miesiące życia „poczekaj jeszcze chwilę, na pewno to zbadają” jest po prostu obrzydliwe. To ryzykowanie ludzkim życiem, żeby podbić sobie ego.
Słowo do „altmedowców”. Szarlatani wmawiają ludziom, że jest wielki spisek, przez który super hiper skuteczny lek, sprzedawany przez tego szarlatana, nie może zostać przebadany, albo badania zafałszowano, żeby wykazały brak działania. To jest ordynarne kłamstwo, wystarczy spojrzeć na listę niżej, to wszystko są rzeczy, których działanie zostało opisane i żaden tajny spisek nie próbował tego zatrzymać. Jeśli coś naprawdę działa, to zostanie to wykazane chociażby na zwierzętach, gdzie badania mogą sobie robić nawet studenci na zaliczenie.
To naprawdę żaden problem, stworzyć 5 kont na facebooku i gdy jakiś zrozpaczony człowiek pyta o radę, zasypać wątek lub nawet prywatne wiadomości historiami cudownych wyleczeń, które nigdy nie miały miejsca. To właśnie dzieje się na polskich grupach facebookowych, zresztą wizyta na nich dała mi motywację do tego wpisu.
Rzeczy, które tu opisuję, są przebadane przez naukę. Nauka to taka cudowna rzecz, która jest niemal nieomylna, tylko jest to też rzecz bardzo trudna i ludzie wolą łatwe, proste i bezmyślne rozwiązania. Piorun uderzył? Łatwiej powiedzieć, że Zeus się gniewa, niż próbować zrozumieć działanie pola statycznego i elektronu.
Słowo ostrzeżenia. To NIE są terapie, które działają! One być może coś robią, być może nie, czasem stoi za nimi jakiś opis przypadku wyleczenia, ale nie z fejsbuczka, gdzie ktoś to sobie może wymyślić, tylko z fachowej prasy medycznej. Ale nie wiemy, czy przypadkiem tej samej terapii nie próbowało 10 000 innych osób i nic im to nie dało. Czasem stoi za nimi badanie na zwierzętach, ale też nie wiemy, czy coś, co pomaga zwierzętom, zadziała u ludzi. Czasem mają silne działanie zapobiegające chorobie, ale to, że coś zapobiega, nie oznacza, że leczy, jakby to było takie proste, rany postrzałowe leczyłoby się przykładając do rany kamizelkę kuloodporną.
Najważniejsze jest jednak to, że zazwyczaj badania dotyczyły jakiejś jednej odmiany choroby, jeśli nawet terapia będzie dla niej skuteczna, nie oznacza to, że zadziała również przy innych odmianach nowotworów.
Szerokim łukiem omijałem badania, gdzie coś działa w probówce. W probówce to i domestos będzie skutecznym lekiem.
Gdyby ktoś pytał, które z tych rzeczy wybrać, odpowiadam – WSZYSTKIE, o ile będzie do nich dostęp (LDN jest na receptę, DCA w ogóle jest niedostępny na normalnym rynku). Zazwyczaj są to zawrotne koszta rzędu 15 zł miesięcznie za jakiś suplement.
Lista rzeczy, które mogą działać, wraz z linkami do miejsc, gdzie zostało to dokładniej opisane (należy kliknąć na podświetlony fragment tekstu), lub wprost do badań:
Po pierwsze, dieta Ornisha. A raczej cała terapia, czyli dieta wegańska niskotłuszczowa plus kilka podstawowych suplementów, więcej ruchu, rzucenie palenia papierosów, czasem medytacje. Testowano to na dużej grupie pacjentów, co się bardzo rzadko zdarza przy terapiach, których nie da się opatentować. Skuteczność w zapobieganiu temu, by zmiany przedrakowe prostaty zamieniły się w nowotwór była w zasadzie stuprocentowa. Można powiedzieć, że to całkowicie skuteczny środek zapobiegający temu nowotworowi, zabijającemu co 30 mężczyznę, a dalsze badania wykazały, że ma przynajmniej częściowe działanie chroniące przed innymi odmianami. Pod ten punkt podpada terapia Gersona, która jest tak naprawdę dietą wegańską, ale opisaną tak, żeby pacjent miał duże problemy z zastosowaniem samodzielnie i przyjechał do kliniki. Nie, nie trzeba kupować żadnych napędzanych energią miłości wyciskarek czy warzyw sadzonych przez dziewice podczas pełni księżyca. Starczy dieta wegańska niskotłuszczowa.
Soda oczyszczona. Tak, soda oczyszczona. Wbrew temu, co wypisują w internecie kolesie (bo nawet ciężko nazwać takich blogerami), dowody jej działania są całkiem silne, w 2 badaniach na zwierzętach przedłużyła im życie około trzykrotnie, jedno badanie kliniczne z udziałem ludzi dało podobny efekt. Sugerowałbym jednak, żeby zamiast kwaśnego węglanu sodu, użyć kwaśnego węglanu potasu.
Sole kwasu dichlorooctowego, czyli DCA. Są opisane przypadki całkowitego wyleczenia w sytuacjach, gdy na pacjentach postawiono już krzyżyk:
https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC5554882/
Powinno się stosować pod kontrolą lekarza, z uwagi na potencjalnie bardzo groźne skutki uboczne.
Połączenie LDN i dożylnego kwasu alfa liponowego. Są opisane przypadki cofnięcia się nowotworu trzustki, to coś, czego nigdy nie dokonała „zwykła” medycyna. LDN jest lekiem na receptę, ale kwas alfa liponowy można kupić w każdej aptece i suplementy będą mieć taki sam efekt, jak wlewy dożylne, poziom we krwi podniesie się równie silnie, jeśli zastosuje się odpowiednio wysokie dawki (kilkaset mg).
https://pubmed.ncbi.nlm.nih.gov/20042414/
MSM, czyli siarka organiczna. W badaniach na zwierzętach kilkukrotnie spowalniał rozwój choroby, przy zerowych skutkach ubocznych, nawet gdy stosowano dawki odpowiadające kilku gramom u człowieka.
Mielone siemię lniane, przy czym nie chodzi tu o omega 3, tylko o lignany. Wystarczy 30-50 gramów dziennie, przy czym powinno się mielić samemu, można je najpierw delikatnie podprażyć na patelni. Pod ten punkt podpadnie też terapia dr Budwig, która tak naprawdę jest mieszanką diety dra Ornisha i siemienia lnianego. Kilkukrotne zmniejszenie liczby przerzutów czy wielkości guzów u zwierząt, które dostawały do jedzenia siemię:
https://pubmed.ncbi.nlm.nih.gov/12588699/
https://pubmed.ncbi.nlm.nih.gov/9500208/
Połączenie koenzymu Q10 oraz ekstraktu z grzybów shiitake. Przy samym koenzymie opisywano przedłużenie życia o 5 do 15 lat, w badaniu na zwierzętach dołączenie ekstraktu z shiitake wywołało efekt synergii, czyli spotęgowało działanie obu tych rzeczy
https://pubmed.ncbi.nlm.nih.gov/8476426/
https://ar.iiarjournals.org/content/38/6/3291.full
https://pubmed.ncbi.nlm.nih.gov/20146896/
Kurkumina. Dwukrotnie wolniejszy rozwój guzów u zwierząt:
https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC5537064/
Przy resweratrolu jest dużo badań, które wykazały brak działania, ale jest jedno, gdzie dawka odpowiadająca 240 mg u człowieka spowolniła rozwój guza niemal trzykrotnie:
https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC3836800/
Witamina K2 w formie MK4. Niektóre badania wykazują działanie, niektóre jego brak, ale tutaj u zwierząt zaobserwowano cofanie się choroby. Nie zatrzymanie wzrostu guza, tylko cofanie się:
https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC5003392/
Należy jednak podkreślić, że wstrzykiwano tam witaminę wprost do guza. Mamy też badanie gdzie użyto dawek doustnych (odpowiednik 200 mg MK4 dziennie) i w efekcie choroba rozwijała się znacznie wolniej:
https://aasldpubs.onlinelibrary.wiley.com/doi/10.1002/hep.20260
Ciężko powiedzieć, czy czarnuszka bądź olej z niej zadziałają, jeśli będzie się je po prostu piło, wyniki badania na zwierzętach były sensacyjne, ale dotyczyło to wstrzyknięcia oleju do guza:
https://pubmed.ncbi.nlm.nih.gov/17581684/
Cysteina jest podstawą tworzenia glutationu, w jednym z badań klinicznych syntetyczny glutation (testowano taki, bo tylko taką formę można opatentować) przedłużył życie pacjentek kilkukrotnie, doprowadzając niekiedy do całkowitego cofnięcia się choroby. Są też badania potwierdzające związek niskiego poziomu cysteiny z ryzykiem zachorowania.
Kwercetyna miała słabe działanie, ale miała. Zalecane przez producenta 500 mg dostarczy dawkę kilka razy większą, niż dostały zwierzęta, gdzie to działanie wykazano:
https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC6274130/
Astaksantyna w odpowiednio wysokiej dawce spowolniła rozwój guza, uwaga uwaga, dwudziestokrotnie:
https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC4922829/
Problemem jest dawkowanie, bo jeśli wierzyć temu, co opisali naukowcy, użyto dawki odpowiadającej 40 mcg u człowieka. Suplementy na allegro mają dawkę 5000 mcg, czyli ponad 100 razy większą. Przypuszczam, że gdzieś tu jest błąd, ale gdzie?
Dawka odpowiadająca 500 mg ekstraktu gravioli spowolniła rozwój raka trzustki u zwierząt dwukrotnie:
https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC3371140/
Teanina podawana myszom sprawiła, że nawet kilkukrotnie rzadziej chorowały na raka, ale dużo wskazuje na to, że efekt leczniczy przy dawkach jakie są w suplementach będzie bardziej kosmetyczny. Niemniej teanina jest tanim suplementem, poprawiającym nastrój i dodatkowo zmniejszającym ryzyko chorób serca.
https://www.sciencedirect.com/science/article/abs/pii/S0308814608002409
Żeń-szeń co prawda silnie zapobiegał chorobie, ale tylko wtedy, gdy był z kłączy pięcioletnich (silne działanie) lub czteroletnich (słabsze). Najczęściej do kupienia są młodsze, które w badaniach nie przyniosły efektu.
Nieco wątpliwości budzi sprzężony kwas linolowy, są głosy, że zapobiega rozwojowi choroby, ale przy już istniejącej może wręcz pogorszyć przebieg. Niemniej znakomita większość badań wykazała, że suplementacja byłaby bardzo korzystna
https://pubmed.ncbi.nlm.nih.gov/15941017/
https://academic.oup.com/jn/article/137/12/2599/4670003
Betaina (nie mylić z betainą HCL) w dawce odpowiadającej 15 gramom u człowieka dwukrotnie spowolniła rozwój guza u zwierząt:
https://www.hindawi.com/journals/jo/2016/8162952/
Przy czym tu byłbym ostrożny, być może są odmiany nowotworów, dla których betaina będzie „pożywieniem”, poprzez dostarczanie grup metylowych.
Oleje wiesiołka i ogórecznika, dużo wskazuje na to, że wysokie dawki mogą mieć dość silne działanie, co prawda jedyne badanie kliniczne z udziałem ludzi dało niezbyt dobre wyniki (przedłużenie życia z 42 na 58 dni, jeśli dobrze pamiętam), ale użyto tam bardzo niskich dawek, 6 ml oleju z ogórecznika dziennie. Wyższe dawki u zwierząt dały już wyraźne efekty:
https://pubmed.ncbi.nlm.nih.gov/16567086/
IP6 dwukrotnie spowolnił rozwój guzów u zwierząt, uwaga, dłuższe stosowanie może wypłukać z organizmu żelazo i wywołać anemię:
https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC3662486/
To chyba na tyle, będę tutaj dopisywał różne rzeczy, jeśli na nie trafię. Celowo pominąłem to, co jest niedostępne, typu catalpol czy daidzeina.
Rzeczy, które budzą wątpliwości, stoi za nimi jakaś podbudowa teoretyczna, ale na przykład nie ma za bardzo badań, które wykazały działanie, ale nie ma też takich, które wykazały brak działania:
Tokotrienole. Co prawda badanie z udziałem myszy wykazały dość wyraźne spowolnienie rozwoju guza i przedłużyły życie zwierząt, ale użyto tam dawki odpowiadającej 2000-4000 mg u człowieka. Patrząc na allegro, koszt takiej terapii to ponad 50-100 zł dziennie.
https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC4165552/
Dawka odpowiadająca 1000 mg u człowieka spowolniła rozwój guza o raptem 20-30%, można przypuszczać, że przy dawkach jakie są normalnie w suplemencie, działanie będzie niezauważalne:
https://www.nature.com/articles/bjc2016257
Tokotrienole można polecać jako coś, co zapobiega chorobom, zwłaszcza miażdżycy, ale w terapii są, ze względu na cenę i potencjalne skutki uboczne takich dawek, raczej nieprzydatne.
Wszelkiego rodzaju olejki konopne. Jest jeden opis przypadku wyleczenia, kilka przypadków stabilizacji choroby, ale to, co tam się rzuca w oczy, to podkreślenie faktu, że żaden olejek kupiony przez internet nie wykazał działania.
Witamina D3. Kilka bardzo dużych badań klinicznych wykazało, że suplementacja nie ma praktycznie żadnego wpływu na ryzyko zachorowania, chociaż może mieć na szansę wyzdrowienia. Bardzo duże dawki mogą mieć działanie terapeutyczne, szczególnie w przypadku czerniaka (gdzie powinno się ją suplementować), ale mogą też nie mieć, nikt tego do końca nie zbadał.
Dożylna witamina C. Badano ją klinicznie (tak, serio, robiono to), brak efektów leczniczych, chociaż całkiem dobrze radzi sobie z efektami ubocznymi chemioterapii. Opisane przypadki wyleczenia dotyczą sytuacji, gdy ktoś oprócz niej brał worek innych suplementów. Najlepszy opisywany efekt dotyczył raka trzustki, gdzie faktycznie bardzo wysokie dawki przedłużały życie, ale bardzo nieznacznie:
https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC4895694/
Rzeczy, których należy unikać:
Woda utleniona. Jakiś dureń kiedyś napisał, że „radzieccy naukowcy” udowodnili jej działanie, reszta durni za nim powtarza. W ZSRR każdy mógł sobie pisać co chciał, to wtedy powstały publikacje które „udowodniły”, że jak powiesimy gruszkę na wierzbie, to z nasion tej gruszki wyrosną drzewa wierzbowe rodzące gruszki.
Jest kilka badań sugerujących, że może ona w jakiś sposób pomagać, jest kilka sugerujących, że może znacznie przyspieszać procesy nowotworowe. Na pewno sama z siebie, jeśli się ją pije, znacznie zwiększa ryzyko raka dwunastnicy, w badaniach na myszach wywołała go, w zależności od tego, jaką linię genetyczną zwierząt testowano, u od 11% (najbardziej odporne) do ponad 90% (najbardziej wrażliwe). Jeśli już będą kiedyś terapie z jej wykorzystaniem, będą dotyczyć sytuacji, gdy wstrzykuje się ją mocno stężoną bezpośrednio do guza, by go zabić, tego typu eksperymenty dają obiecujące rezultaty. W przypadku po prostu picia małych dawek, komórki nowotworowe wykorzystają ją jako „pożywienie”, by pięknie rosnąć i tworzyć przerzuty:
https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC3180186/
Dieta keto. W teorii miała pięknie działać, „głodząc” komórki nowotworowe przez obniżenie glukozy, w praktyce fizycznie niemożliwym jest sprawienie, by z krwi całkowicie ona znikła, bo spowodowałoby to natychmiastowe obumarcie komórek. Testowano tę dietę na zwierzętach i na ludziach, wielokrotnie, najlepsze efekty to kilka, kilkanaście procent wolniejszy rozwój choroby. Wszystkie opisane przypadki wyleczenia dotyczą sytuacji, gdy ktoś oprócz diety stosował kilkanaście lub kilkadziesiąt innych terapii.
Dlaczego zalecam unikanie diety keto? Bo ona wyklucza się z dietą Ornisha, która to dieta ma wykazane bardzo silne działanie, potencjalnie silniejsze, niż jakakolwiek inna terapia tu opisana.
Amigdalina. To naprawdę BYŁO testowane, dziesiątki razy. Nigdy, ale to nigdy w badaniach nie wyleczyła żadnego pacjenta, żadnego zwierzęcia. Ostatnie badanie opublikowano dosłownie w grudniu 2022, czyli parę tygodni przed napisaniem tego tekstu, podawano ją myszom z wszczepionym ludzkim rakiem piersi. Ciężko podejrzewać, że autorzy są w spisku, bo dali amigdalinie pozytywną recenzję, ale z ich analizy wynika, że lekko spowolniła ona rozwój choroby, poprzez aktywację komórek odpornościowych. Zbyt lekko, by był sens w ogóle dodawać ją do listy nawet substancji „wątpliwych”.