Olejek CBD w chorobach nowotworowych.

Temat na czasie – jak grzyby po deszczu wyrastają sklepy, sprzedające olejek konopny z wysoką zawartością kannabinoidów. Ma to być cudowny lek na wszystko, w tym na choroby nowotworowe. Warto przyjrzeć się, co nauka ma na ten temat do powiedzenia.

Oczywiście brakuje badań, na których można się oprzeć – nie ma czemu się dziwić, CBD nie można opatentować, więc znalezienie sponsora dużych prób klinicznych graniczy z cudem. Mamy jednak niewielkie badania, wykonywane przez ośrodki uniwersyteckie, jak również doniesienia o pojedynczych przypadkach.

Od czego wypada zacząć… te substancje mają działanie przeciwnowotworowe. Dziesiątki razy w pojedynczych badaniach wykazano, że wpływają na komórki w probówce. Pytanie tylko, czy przekłada się to w jakikolwiek sposób na sytuację osoby chorej? W probówce można uzyskać stężenia miliony razy wyższe, niż podczas suplementacji. Już kiedyś opisywałem korzeń mniszka, który w badaniach zabijał komórki raka trzustki. Problem w tym, że aby zadziałał, konieczne było jedzenie kilkudziesięciu do nawet kilkuset kilogramów korzenia dziennie:

https://naturalneleczenie.com.pl/2017/03/23/mniszek-lekarski-a-nowotwory/

Wersja anglojęzyczna

https://healthytreatment.org/2022/08/10/dandelion-and-cancer/

Możliwe, że podobnie jest w przypadku CBD. Co prawda może działać jak chemioterapia, ale konieczne byłoby wypicie kilkuset litrów, co raz że jest niemożliwe, a dwa, tak wysokie dawki mogłyby po prostu zabić pacjenta.

Wszystko zaczęło się zapewne od badania, w którym myszy z wszczepionymi komórkami nowotworowymi karmiono różnymi kannabinoidami:

https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/1159836

Okazało się, że faktycznie, w przypadku niektórych z nich uzyskano zmniejszenie postępów choroby, ale nie było to bardzo spektakularne osiągnięcie. W najlepszym wypadku przedłużono życie zwierząt o nieco ponad 30%, na dodatek niektóre z kannabinoidów w ogóle nie działały. Organizm myszy nieco inaczej reaguje na leczenie, dlatego też powinno się skupiać przede wszystkim na badaniach z udziałem ludzi.

Na początek przyjrzyjmy się temu, co najbardziej efektowne: opisy pojedynczych przypadków. Chyba najbardziej przemawiający do wyobraźni to historia 14 letniej dziewczynki z ostrą białaczką limfoblastyczną:

https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC3901602/

Po 34 miesiącach normalnej terapii, lekarze rozłożyli ręce. Choroba weszła w stadium terminalne, dziewczynce pozostały miesiące życia, może tylko tygodnie. Pomiędzy 4 a 20 lutego ilość niedojrzałych limfocytów (wskaźnik białaczki) wzrosła  z 51 490 do 194 000. Rodzice zdecydowali się na zastosowanie terapii z użyciem ekstraktu konopnego. 21 lutego, rano, podano jej pierwszą dawkę lekarstwa. Stopniowo zwiększano dawkę. Do 25 lutego poziom niedojrzałych limfocytów rósł, osiągając rekordową wartość 374 000. Potem nastąpiło przełamanie i poziom zaczął stopniowo spadać, 15 dnia terapii osiągając poziom około 60 000.

Wtedy skończył się suplement i rodzice podali inny. Zauważyli, że dziecko słabiej na niego reaguje, nie było widocznych objawów euforii, które towarzyszyły stosowaniu poprzedniego, co sugeruje, że produkt był dużo słabszy. Zaczął również rosnąć poziom niedojrzałych limfocytów, osiągając 66 000 w 27 dniu terapii. Wtedy nastąpiło kolejne przełamanie, prawdopodobnie na skutek systematycznego zwiększania dawki. Poziom zaczął błyskawicznie spadać, osiągając wartość 300 w 39 dniu leczenia. Wartości takie utrzymywały się do 49 dnia.

Wyniszczona chemioterapią i chorobą dziewczynka zachorowała, została poddana intensywnej antybiotykoterapii. Wtedy zaprzestano podawania CBD, poziom limfocytów zaczął rosnąć. Rodzice zaczęli podawać dziecku kolejny suplement, również z innego źródła. Ostatecznie poziom limfocytów osiągnął 78 990 w dniu 67. Po raz kolejny zmieniono suplement, zwiększono również (podwojono) dawkę. W dniu 78 poziom po raz kolejny spadł poniżej 1000.

Niestety, historia nie ma szczęśliwego zakończenia. Czy to na skutek choroby, czy z powodu wykończenia mechanizmu chemioterapią, doszło do perforacji jelita grubego, co w konsekwencji doprowadziło do śmierci dziecka.

Co rzuca się w oczy, analizując tę historię: choroba błyskawicznie cofała się, gdy zwiększano dawkę CBD, a wracała, gdy zmniejszano. Powtórzyło się to kilka razy, więc ciężko mówić o przypadku.

Niestety, nie ma podanego dokładnego dawkowania konkretnych substancji aktywnych, wiadomo jedynie, że miesięczna terapia (30 ml) wymaga przerobienia 250 gramów suszu konopnego, co na czarnym rynku kosztuje około 10 000 zł. Warto też zwrócić uwagę na fakt, że w tym wypadku olejek był przyrządzany samodzielnie, nie kupowany w internecie.

Trzeba uczciwie powiedzieć, że dawkę suplementu zwiększano gdy dziewczynka czuła się lepiej, czyli gdy mogła po prostu przyjąć większą porcję. Nie jest powiedziane, że na pewno poprawiało się jej po przyjęciu CDB, mogło też być tak, że przyjmowała większe dawki wtedy, gdy zaczynała się poprawa.

Opisy pojedynczych przypadków zawsze są narażone na błędy wynikające z przypadkowości, tutaj mamy próbę kliniczną z udziałem 119 osób:

http://ar.iiarjournals.org/content/38/10/5831.full

28 z nich stosowało jedynie syntetyczne CBD, nie poddając się oferowanym przez medycynę normalnym terapiom, albo po prostu nie było terapii która mogłaby im pomóc. Około jednej trzeciej z całej grupy już wcześniej stosowało olejki kupione na czarnym rynku, nie odnotowując jednakże żadnej poprawy.

Odnotowano kilka przypadków silnego działania, które ciężko wyjaśnić zbiegiem okoliczności. Pięcioletni chłopiec z rzadką odmianą guza mózgu wszedł w terminalne stadium choroby, medycyna wyczerpała wszystkie możliwości, nie pomogły operacje ani chemioterapia, guz zwiększał swoją objętość. W efekcie stosowania syntetycznego CBD zmniejszył się o 60%, kolejne skany wykazywały, że choroba się ustabilizowała, przestała postępować.

50 letni pacjent z wyściółczakiem odmówił chemioterapii, medycyna nie miała nic więcej do zaoferowania. Zaczął przyjmować syntetyczny CBD. Skany wykazały, że guz wyraźnie się zmniejszył. Pacjent odstawił syntetyczny lek, który przygotowali lekarze i kupił olejek sprzedawany w internecie. Efekt? kolejny skan wykazał, że guz podwoił swoją objętość.

U 72 letniego pacjenta z nowotworem prostaty udało się stopniowo zmniejszyć krążące komórki nowotworowe z 8,1 do 3,2.

68 letnia kobieta zatrzymała postęp nowotworu piersi.

U 62 letniej kobiety zmniejszono krążące komórki z 7,3 do 3,9.

65 letnia kobieta z nowotworem przełyku miała przed sobą 3 miesiące życia. Jedyna terapia, na jaką się zgodziła, to syntetyczne CBD. Zmarła po niemal 2 latach, ciesząc się do tego czasu całkiem dobrym – jak na terminalne stadium nowotworu – zdrowie.

67 letnia pacjentka z nowotworem piersi uzyskała zmniejszenie krążących komórek z wartości 9,3 do 3,0.

Pacjentka w wieku 65 lat, z nowotworem piersi, uzyskała zatrzymanie postępu choroby, ale ciężko o pewność, jako że jednocześnie podjęła częściową radioterapię (połowa zalecanych przez lekarzy naświetleń).

Podsumowując, ze 119 pacjentów, u zaledwie 8 osób miało wyraźną poprawę, którą ciężko wyjaśnić jakimikolwiek innymi czynnikami. U żadnego jednak nie zaobserwowano bardzo silnej poprawy, nagłego znikania guzów i natychmiastowego zdrowienia. Nie jest to niestety powalający rezultat, ale tego można się było spodziewać? CBD, jak wszystkie leki, działa zapewne tylko w przypadku kilku nowotworów, na dodatek nie są to efekty porażające, nie mając kompletnie żadnego zastosowania w terapii pozostałych.

Nie zaobserwowano też efektów stosowania olejków kupowanych w internecie. Jedyne przypadki, gdy terapia polegała, dotyczyły stosowania syntetyków przygotowanych przez naukowców. Nie było praktycznie żadnych obserwowalnych skutków ubocznych syntetycznego CBD.

A skutki uboczne? Chyba najpoważniejsze, to… przyspieszenie choroby. Jak każde substancje, tak i kannabinoidy mogą pomagać w jednych chorobach, szkodzić w innych. U myszy, które wystawiono na ich działanie, o wiele szybciej i agresywniej rozwijały się niektóre linie komórkowe nowotworów piersi:

https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/15749859

Niemniej są to wyjątki, statystycznie zwierzęta, które otrzymywały kannabinoidy miały niższe ryzyko rozwoju chorób nowotworowych:

https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/8812248

Pora na małe podsumowanie. Wszystko wskazuje na to, że olejek konopny to kolejna wydmuszka. Uzyskano jakieś efekty w probówce, dużo mniejsze w kolejnych badaniach na zwierzętach, różni znachorzy i szarlatani zwęszyli interes i ogłosili, że to cudowny lek na raka, ukrywany przez koncerny, jako dowód podając te właśnie badania. Wygląda na to, że w niektórych – dość rzadkich – przypadkach może spowalniać postęp choroby, w jeszcze rzadszych może okazać się lekarstwem, ale póki co mamy jeden opisany przypadek wyleczenia, co prawda spektakularny, ale niepewny, na dziesiątki tysięcy pacjentów którzy próbowali.

W porównaniu do innych alternatywnych metod, olejek wypada naprawdę słabo. Brak wiarygodnych opisów wyleczenia (te, które widzicie na forach internetowych zazwyczaj są po prostu zmyślane przez sprzedawców tego specyfiku), bardzo słabe wyniki prób klinicznych, koszmarna cena. Nawet w przypadku zwierząt laboratoryjnych nie udało się uzyskać wyzdrowienia, a nawet znaczącego przedłużenia życia. Jesteście każdego dnia bombardowani doniesieniami o olejku nie z uwagi na jego skuteczność, bo tej po prostu nie ma. Powodem tego spamu jest cena. Ktoś na tym zarabia.

Obecnie trwa kilka małych prób klinicznych, gdzie testuje się różne kannabinoidy w zaawansowanych stadiach choroby, ale póki co, nie znamy jeszcze wyników. Być może uda się wyselekcjonować te odmiany choroby, w których stosowanie suplementu ma sens.

Dla porównania, głupie mielone siemię lniane, albo nawet zwykła soda oczyszczona miały we wstępnych badaniach dużo lepsze wyniki, kosztując dosłownie promile tego, co olejek. Listę terapii, które wydają się mieć sens opisałem na oddzielnej witrynie:

https://nowotwory.naturalneleczenie.com.pl/