Ocet jabłkowy

Anglojęzyczna wersja wpisu:

https://healthytreatment.org/2022/02/06/apple-cider-vinegar/

Wokół octu jabłkowego narosło tyle mitów, że zasłużył sobie na oddzielny wpis.

Niestworzone historie, jakie można o nim usłyszeć biorą się z tego, że ludzie nie potrafią prawidłowo analizować rzeczywistości. Każda choroba czasem sama znika, sama się pojawia. Taka dajmy na to alergia. Bardzo często przechodzi w momencie wejścia w dorosłość, gdy przestawiają się w organizmie hormony. Jeśli ktoś wtedy akurat zacznie pić ocet jabłkowy, będzie mu się wydawało, że go wyleczy. Usłyszy u tym jego znajomy, też zacznie pić, oczywiście nic mu to nie da. „A, bo to trzeba taki specjalny, organiczny”. Jeszcze ktoś zacznie go brać, akurat objawi mu się nowotwór, który rozwijał się co prawda już od 10 lat, ale tego ta osoba nie wiedziała, za to zaraz zostanie to skojarzone z octem, który pije od miesiąca. Nie dalej jak wczoraj na fanpage jakaś kobieta, uważająca się zresztą za mądrzejszą  od wszystkich lekarzy twierdziła, że sobie osteoporozę wyleczyła w rok witaminą K2. Kilkaset osób dostawało K2 w badaniach klinicznych, nikogo nie wyleczyła, ale co tam badania kliniczne, ważniejsze jest to, co ktoś napisał w internecie! Ciekawe, czy ta kobieta w ogóle istniała, czy może to było sztuczne konto naciągaczy reklamujących sklep internetowy z witaminami. Ktoś przeszedł pod drabiną i wpadł pod samochód? Wiadoma sprawa. Hodował kaktusy i dostał mandat? Głupi, wszyscy przecież wiedzieli, że to się tak skończy.

Niestety, ten błąd jest nagminny. „Ja widziałem, że dwa zdarzenia nastąpiły jedno po drugim, więc jedno musi wynikać z drugiego!”. Stąd te wszystkie cudowne leki na raka, te przypadki autyzmu po szczepionkach

O occie jabłkowym można przeczytać chyba wszystko, jeśli sięgnie się do odpowiedniej liczby prywatnych stronek. Jest popularny. bardzo dużo osób go bierze, więc zawsze znajdzie się ktoś, komu wyzdrowienie zgra się w czasie z piciem tego paskudztwa. Jeśli dodamy do tego fakt, że ludzie patrzą na efekty przez pryzmat oczekiwań (o, nie brał octu, katar miał aż tydzień, a ja brałem i po zaledwie siedmiu dniach byłem zdrowy!), mamy komplet.

Warto uporządkować to, co o occie wiadomo, co wykazano i potwierdzono badaniami.

Przede wszystkim ocet to ocet. Nie ma prawie żadnej różnicy między jego odmianami. Jego właściwości biorą się z kwasu octowego, a cała reszta występuje w nim w ilości nie mającej wpływu na zdrowie. Na stronkach sprzedawców można przeczytać mnóstwo bzdur, w rodzaju że „jest bogaty w potas”, tyle, że jeden banan ma tego potasu więcej, niż jest w całym litrze. Ten zwykły, kosztujący 4 zł za litr zadziała dokładnie tak samo, jak „organiczny”.

Pytanie, które jest chyba najważniejsze: czy jest jakiś związek z nowotworami? Co drugi człowiek zachoruje na tę chorobę, co czwarty na nią umrze, wszystko, co zmniejsza ryzyko jest na wagę złota. Podobnie jak ognia należy unikać wszystkiego, co je zwiększa.

Zazwyczaj bada się to pytając ludzi, ile czego jedzą, a potem sprawdza czy jakieś substancje pojawiają się szczególnie często – albo szczególnie rzadko – u osób, które zachorowały. Tego typu badanie ma jedną potężną wadę. Niektóre pokarmy zjada się razem z innymi. Przyglądając się badaniu, w którym ludzie spożywali gin z tonikiem, wódkę z tonikiem, whisky z tonikiem można wyciągnąć mylne wnioski, że tonik powoduje marskość wątroby. Podobnie ocet, nawet jeśli sam z siebie nic by nie robił, to produkty z którymi się go tradycyjnie spożywa mogą mieć bardzo duże znaczenie.

No nic, trzeba brać co dają. Porównano dietę 130 osób ze zdiagnozowanym rakiem pęcherza oraz takich, które nie zachorowały:

https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/15237578

Osoby spożywające dużo wątróbki chorowały czternaście (!) razy częściej, konserwy mięsne – osiem razy, zaś wieprzowinę – 4,5 raza. I na koniec ocet. Duże spożycie również wiązało się z 4,5 razy wyższym ryzykiem zachorowania. Badanie prowadzono w Serbii, możliwe, że w tamtym kraju tradycyjnie ocet stosuje się jako dodatek do potraw mięsnych.

Z ciekawostek, rzeczy, które zmniejszały ryzyko zachorowania to soki owocowe (12,5 raza), kapusta (czterokrotnie) oraz częste oddawanie moczu (w domyśle – picie dużej ilości wody) 5,5 raza.

Mamy też badanie z Chin, gdzie porównano dietę 211 osób z rakiem przełyku oraz 633 zdrowych:

https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/12875624

W tym wypadku wysokie spożycie octu zmniejszało ryzyko trzykrotnie. Nie wiadomo, jaki wpływ miało spożycie mięsa, bo w Chinach prawie się go nie spożywa, ale podobnie jak w prawie każdym badaniu nad ryzykiem nowotworów, wysokie spożycie warzyw i warzyw strączkowych zmniejszało ryzyko kilkukrotnie.

Wiemy, że nic nie wiemy. Dwa badania, na dodatek obarczone setką nieścisłości nic nam nie powiedzą. Jeśli ktoś będzie chciał postraszyć ludzi, mówiąc że ocet wywołuje raka, pokaże im tylko te pierwsze, jak będzie chciał im go sprzedawać – tylko drugie.

Jest jeszcze badanie na myszach, którym wszczepiono komórki nowotworowe i po dostaniu octu żyły znacznie dłużej, ale był to specjalny produkt z resztek przy produkcji japońskiej wódki ryżowej shōchū. Resztki z których nie zrobiono octu miały nawet mocniejsze działanie. Innymi słowy wyniki bardzo ciekawe, ale raczej nijak mają się do octu jako takiego:

https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/15630262

Znacznie lepiej przebadano wpływ octu na układ krążenia, co prawda głównie u zwierząt, ale badań na ludziach prędko się nie doczekamy – kto miałby je zasponsorować?

Szczury z nadciśnieniem, którym podano ocet, miały zmniejszenie aż o 20 punktów, przy czym nieco lepiej działał ocet ryżowy, niż zwykły. Podobnie ryżowy bardziej obniżał poziom aldosteronu. Nie wiadomo, jaki był konkretnie mechanizm działania, podejrzewa się takie rzeczy jak zwiększone przyswajanie wapnia w jelitach:

https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/11826965

Badanie epidemiologiczne na grupie pielęgniarek wykazało dwukrotnie niższe ryzyko zawału u tych, które spożywały sałatkę z octem, ale trzeba brać pod uwagę, że taka sałatka zawierała też większą dawkę omega 3:

https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/10232627

U szczurów, które spożywały duże ilości cholesterolu, dodatek kwasu octowego chronił przed jego wzrostem we krwi:

https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/16611381

Co ciekawsze, ocet jabłkowy, bez względu na to jak został przygotowany, chronił przed zwiększeniem stężenia trójglicerydów, a także przed zmianami stłuszczeniowymi wątroby:

https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/21561165

Najciekawiej wygląda wpływ octu na poziom cukru. Dostępne wyniki sugerują, że może on być doskonałym środkiem chroniącym przed cukrzycą, a w niektórych wypadkach nawet skutecznym lekarstwem.

W jednym z badań podawano pacjentom różne posiłki, które mieszano albo z octem, albo z octem zneutralizowanym za pomocą sody oczyszczonej:

https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/7796781

Jak się okazuje, ocet doskonale chronił przed skokiem poziomu cukru po posiłku, ale tylko wtedy, gdy nie został zneutralizowany. Z tego wynika oczywisty wniosek, że jego pozytywne działanie polega na zakwaszeniu.

W innym z kolei badaniu, ocet nie tylko sprawił, że zmniejszył się poziom glukozy po posiłku, ale również zmniejszył apetyt, przez co pacjenci przez resztę dnia zjadali o około 200 kcal mniej:

https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/16321601

Więcej szczegółów ujawnia kolejne badanie:

https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/20068289

Tutaj również zneutralizowany ocet nie miał żadnego wpływu, co stawia kropkę nad „i” w dyskusji czy organiczny ocet jest lepszy. Znaczenie ma tylko i wyłącznie to, że zakwaszał on żołądek, co oznacza, że tak samo zadziała najtańszy spirytusowy. Miał też dużo silniejszy efekt, jeśli spożywano go razem z jedzeniem, a nie na przykład kilka godzin wcześniej. Dodatkowo działanie było widoczne tylko dla węglowodanów złożonych (na przykład chleb), ale już nie dla glukozy.

Podsumowując: ocet może dość silnie chronić przed chorobami serca, a także przed cukrzycą czy otyłością, pod warunkiem, że będzie zawierał odpowiednio dużo kwasu octowego, a niektóre „eko” produkty mają go bardzo mało. Identyczne działanie będzie miał każdy ocet, ten za 3 zł i ten za 300 zł, liczący się parametr to stężenie kwasu octowego.

Wszelkie inne efekty, o jakich można przeczytać na forach i stronach internetowych w znakomitej większości najczęściej po prostu nie istnieją. Ktoś kiedyś z czegoś wyzdrowiał akurat wtedy, gdy zaczął pić ocet, napisał post, powstała legenda i krąży po internecie, albo po prostu sprzedawca octu pisze wymyślone historyjki z innego konta.

Nie są znane skutki uboczne niskich dawek (kilka łyżek dziennie), ale bardzo duża ilość może mieć poważne konsekwencje, na przykład znacznie zaburzyć poziom elektrolitów w organizmie, co może skończyć się nawet śmiercią.