Przerost flory jelita cienkiego.

Dziewczyna zaczęła mnie ostatnio zarzucać linkami do opisu pewnej przypadłości – chcąc nie chcąc musiałem zapoznać się z tematem. Z jednej strony, nie wygląda to zbyt dobrze – internet częstuje nas mnóstwem nieprawdziwych informacji. Z drugiej zaś, można powiedzieć, że jest stabilnie. Czegoś w życiu można się trzymać. Rządy przychodzą i odchodzą, a w internecie dalej bzdury.

Przypuszczam, że część czytelników nie pamięta już, jak człowiek wygląda w środku – dlatego wyjaśnię to od podstaw, obrazowo. Pamiętam kiedyś kumpel spytał się mnie, czy mózg to miękki mięsień – bo coś słyszał, że mięśnie dzielą się na twarde i miękkie. Wiele osób miałoby problem z definicją zwrotów „flora bakteryjna” czy „jałowość”, dlatego tych bardziej obeznanych z tematem proszę o wybaczenie, trzeba czasem pisać o rzeczach oczywistych i tłumaczyć „jak dziecku”.

U normalnego, zdrowego człowieka bakterie żyją głównie w jelicie grubym, czyli w tym ostatnim metrze naszego przewodu pokarmowego. Wszystko powyżej powinno być w miarę „czyste”, pozbawione nadmiaru żyjątek. Jeśli się tam zbytnio rozmnożą – można wtedy mówić o tym właśnie nieszczęsnym przeroście, często opisywanym skrótem „SIBO”.

Jak się okazuje, schorzenie to jest bardzo często spotykane – aż 6% zdrowych dorosłych ludzi i ponad 15% osób w wieku podeszłym miało dodatnie testy. Nie oznacza to oczywiście, że wszyscy oni mieli jakieś problemy zdrowotne – u znakomitej części populacji przebiega to bezobjawowo, albo też jest mało uciążliwe.

Bardzo często można spotkać się z opinią, że SIBO jest jedną z głównych przyczyn „zespołu jelita drażliwego” (IBS) – tu jednak trzeba bardzo uważać, bo jest to tylko teoria. W jednym z badań okazało się, że co prawda osoby chore na IBS miały lekko zwiększoną ilość bakterii, ale nie miało to związku z objawami, zaś typowy przerost występował równie często u chorych, jak i u zdrowych. Co prawda inne badania wykazały większą ilość przypadków przerostu, ale ich metodologia była znacznie gorsza (używały bardzo niedokładnych testów, w przeciwieństwie do tych z linku wyżej), co więcej nie wykazano zależności przyczynowo – skutkowej. Można zaryzykować tezę, że w tym wypadku większa ilość bakterii jest skutkiem, a nie przyczyną problemów jelitowych. Innymi słowy, pojawiające się w internecie próby tłumaczenia sporej części przypadków zespołu jelita drażliwego za pomocą SIBO są zwykłym fantazjowaniem.

Jelito cienkie jest taką długą, wąską rurką, pozwijaną w naszym brzuchu. Niektórzy pewnie z biologii ze szkoły podstawowej (nie wiem, czy dalej się tego uczy) zapamiętali termin „ruchy robaczkowate” – w ten własnie sposób, niczym długi, wąski robak, jelito się porusza, cały czas „przepychając” pokarm. Jak widać, jeśli z jakiegoś powodu te ruchy nie są dość szybkie i precyzyjne – to, co zjemy zalega w tej „rurce” i bakterie mogą się tam namnożyć.

Teoretycznie nie powinno się tam nic żywego dostać, jako że żołądek jest wypełniony bardzo silnym kwasem solnym. U sporej części populacji jego produkcja jest niestety mocno upośledzona, przez co nadmiar bakterii przeżywa ten pierwszy etap, a następnie swobodnie się rozwijają.

Z tego wynika, że SIBO ma dwie zasadnicze przyczyny – po pierwsze bakterie dostają się w nadmiarze do jelita cienkiego „od góry”, po drugie – nie są z niego dostatecznie szybko usuwane. Można zaryzykować twierdzenie, że w praktycznie każdym przypadku będzie to konsekwencja innych chorób, ewentualnie naprawdę bardzo, bardzo złej diety. Oznacza to, że bardziej należałoby tu mówić o objawie, a nie o chorobie jako takiej – nikt nie jest „chory na gorączkę” czy „na kaszel”.

Jakieś mogą być tego konsekwencje? W zależności od tego, jak dużo jest tam tych nieproszonych gości, oraz jak bardzo są oni złośliwi – objawy mogą być bardzo różne, od praktycznie niewyczuwalnych, po ciągłe przemęczenie, bóle brzucha, gazy i chroniczne biegunki, co w konsekwencji doprowadzi do poważnych niedoborów pokarmowych, wynikających z upośledzenia zdolności przyswajania pokarmu przez zniszczone jelito.

Szczególnie groźne może być zatrucie organizmu produktami przemiany materii bakterii w jelicie cienkim. Chroniczne „podtruwanie” powoduje obniżenie sprawności intelektualnej – człowiek cały czas czuje się jakby lekko pijany i zmęczony. To jest bardzo podstępne – nie czujemy wyraźnie żadnego schorzenia, nic nas nie boli, niby normalnie żyjemy więc nie szukamy lekarstwa, ale przez ciągłe przemęczenie mamy coraz mniej zainteresowań, gorzej pracujemy, nie łapiemy tych wszystkich okazji w życiu, dzięki którym coś można zmienić.

Przechodząc do sedna – kto powinien podejrzewać to schorzenie i jak je zdiagnozować?

Zacznijmy od diagnozy – tu jest poważny problem. Testy „oddechu” na obecność wodoru są bardzo mało dokładne, sieją na lewo i prawo zarówno testami fałszywie dodatnimi, jak i fałszywie ujemnymi. Co więcej, schorzenie ma dość dużą dynamikę – jest niczym katar, w jeden dzień mamy nos totalnie zapchany, na drugi – już czysty. A potem znowu nie da się oddychać. Czyli można po prostu „przegapić” na teście nasilenie. Idealnym rozwiązaniem są badania inwazyjne, ale w Polsce ich wykonanie jest praktycznie niemożliwe, nie wspominając już o tym, że jest to przysłowiowa armata na muchę.

Dużo prościej odpowiedzieć na pytanie kiedy podejrzewać, że mamy nieco za dużo gości. SIBO praktycznie zawsze jest konsekwencją braku odpowiedniej motoryki jelit i/lub niskiego stężenia kwasu solnego w żołądku. Oznacza to, że osoby z tego typu problemami, mające jednocześnie objawy – powinny rozważyć wykonanie testów lub nawet próbnej terapii.

Najczęstsze przyczyny niskiej kwasowości żołądka to:

  • niedoczynność tarczycy
  • infekcja helicobacter
  • nadużywanie alkoholu
  • dietetyczne niedobory histydyny
  • starość
  • nadużywanie „leków na nadkwasotę” czy sody oczyszczonej
  • niedoczynność nadnerczy

Przestrzegam tu przed samodzielną diagnozą tej ostatniej choroby – jest to ostatnio bardzo modne, internetowi szamani co drugą przypadłość tym tłumaczą, w efekcie ludzie nie szukają prawdziwych przyczyn swoich dolegliwości.

Z kolei przyczyny niskiej ruchliwości jelit to:

  • otyłość (ludzie z nadwagą mają SIBO 4 razy częściej od szczupłych)
  • chroniczne schorzenia nerek
  • chroniczne schorzenia wątroby
  • cukrzyca
  • wszelkiego rodzaju zmiany patologiczne w układzie pokarmowym, a także zmiany wywołane operacjami

Jak widać, lista jest całkiem pokaźna. Nie oznacza to oczywiście, że każdy kto ma jedną z wymienionych przypadłości będzie miał przerost flory jelitowej – ale jeśli towarzyszą temu wyraźne objawy, warto się zastanowić nad taką możliwością.

Niestety – albo stety – jedyną naprawdę skuteczną terapią jest usunięcie przyczyny. Wszelkiego rodzaju antybiotyki jedynie na jakiś czas odsuną problem w czasie. Jeśli bakterie w dalszym ciągu będą się do jelit dostawać, a także nie będą na czas z nich usuwane – kwestią tygodni będzie ich ponowne namnożenie. Oczywiście nie jest możliwe trwałe wyleczenie niektórych z wymienionych schorzeń, w takim wypadku całkowicie skuteczna terapia niestety nie istnieje – bez względu na to, co przeczytacie w internecie.

Nie oznacza to, że jesteśmy całkowicie bezbronni. Poziom kwasu solnego w żołądku można sobie sztucznie zwiększać, na przykład za pomocą betainy HCL. Być może tym należy tłumaczyć bardzo dużą poprawę stanu zdrowia, odczuwaną niekiedy przez ludzi którzy stosowali ten suplement. Ostrzegam jednak – jeśli nie mamy niedoboru kwasu solnego, stosowanie takich sztuczek może skończyć się bardzo poważnymi problemami, łącznie z perforacją (pęknięciem) żołądka. Niemal zawsze niski poziom kwasu solnego jest skutkiem innej przypadłości, łatwej do wyleczenia.

Z kolei mobilność jelit w bardzo dużym stopniu zależy od… ruchu. W jednym z badań grupa pacjentów została poproszona o wykonywanie delikatnych ćwiczeń, porównano stan zdrowia ich jelit z grupą kontrolną. Efekty były naprawdę zdumiewające – niekiedy pokarm przyspieszał niemal dwukrotnie! Program treningowy był bardzo lekki – w pierwszym tygodniu obciążenie wynosiło zaledwie 50% rezerwy tętna przez 40 minut, w moim przypadku byłby to nieco szybszy marsz, pod koniec miesiąca – bieg na tyle wolny, że można było swobodnie rozmawiać. Takie ćwiczenia wykonywane trzy razy w tygodniu dały efekt prawdopodobnie wystarczający, by „wyleczyć” większość przypadków SIBO.

Co ciekawe, oddychanie za pomocą przepony również wspomagało ruchy jelit – efekt był bardzo duży, ale trwał jedynie w czasie wykonywania ćwiczeń. Bardzo możliwe, że wyrobienie sobie nawyku oddychania w ten sposób trwale zwiększy ruchliwość jelit.

Dieta. Wiadomo, że proste cukry są najlepszą pożywką dla bakterii, co potwierdzają badania – osoby chore spożywały nieco większą ilość węglowodanów i słodyczy. Nie były to jednak bardzo duże różnice. Znacznie wyraźniejszy był wpływ błonnika – z tym, że pełnił on rolę ochronną. Nie wiadomo, czy jakaś drastyczna dieta spowodowałaby „zagłodzenie” bakterii, czy może raczej namnożenie się bardziej zjadliwych szczepów, żerujących na białku (produkty przemiany materii takich mikroorganizmów są groźniejsze, niż tych jedzących cukry). Prawdopodobnie też miałoby to sumarycznie bardzo zły wpływ na organizm – wbrew bzdurom, które można wyczytać gdzieniegdzie w internecie, diety niskowęglowodanowe są zabójcze, w laboratorium jeśli naukowiec chce wywołać u zwierząt miażdżycę, podaje im karmę wzbogaconą tłuszczem nasyconym. Co więcej – drastyczna zmiana sposobu odżywiania jest zazwyczaj po prostu męcząca. Czyli – powinno się zredukować słodycze oraz proste węglowodany pozbawione błonnika, ale bez szaleństw.

Na koniec, jeszcze raz podkreślę – SIBO nie jest chorobą! Nie próbujcie tym tłumaczyć dziwnych, niewyjaśnionych przypadłości, które was gnębią. To objaw, który znika gdy tylko usuniemy jego przyczynę, a ta z kolei praktycznie zawsze jest bardzo dobrze znana i widoczna. Można to porównać do kaszlu – znika, gdy pozbędziemy się wywołującej go przypadłości.