Podnoszenie poziomu ferrytyny

Wersja anglojęzyczna tego wpisu:

https://healthytreatment.org/2022/08/19/how-to-raise-ferritin-levels/

Niedobór żelaza to jedna z najczęściej diagnozowanych przypadłości związanych z dietą. Mało kto jednak wie, że do jego prawidłowego określenia trzeba zbadać nie poziom żelaza jako takiego, ale ferrytyny.

W dużym skrócie, ferrytyna to wskaźnik tego, ile żelaza jest zmagazynowane w wątrobie. Poziom samego pierwiastka we krwi jest kompletnie niewiarygodny, przykładowo spada on podczas infekcji, gdy organizm „chowa” żelazo, by nie odżywiać nim bakterii. Podanie wtedy suplementów może nawet zabić pacjenta, to bardzo poważny błąd medyczny, który nagminnie popełniają polscy lekarze.

Niedobór można podzielić na trzy etapy, w pierwszym spada poziom samej ferrytyny, w drugim jest on bardzo niski, ale dalej są zapasy w szpiku kostnym, w trzecim dopiero, ostatnim, dochodzi do zmian w krwi, czyli anemii. Już ten pierwszy etap daje poważne objawy, między innymi wiąże się on z zaburzeniami pracy tarczycy, depresją czy wypadaniem włosów. Słaby lekarz, widząc złe wyniki tarczycy, przepisuje od razu hormony, zamiast zastanowić się, czy przypadkiem organizm nie spowolnił, by ratować się przed konsekwencjami niedoboru żelaza. Ileż przypadków takich pacjentów zostało już nafaszerowanych psychotropami…

Dla pełni zdrowia, poziom ferrytyny powinien wynosić powyżej 70 ng/ml, przy czym jeśli w ciągu ostatniego miesiąca miał miejsce jakiś stan zapalny (nawet silniejsze przeziębienie), wynik może być zafałszowany, taki stan zapalny podnosi ferrytynę we krwi powyżej jej naturalnej granicy. Dopiero po granicy 70 ng/ml prawidłowo działają mieszki włosowe, dopiero wtedy zanikają schorzenia takie jak zespół niespokojnych nóg, wtedy poprawia się samopoczucie osób z depresją. W Polsce dolną granicę normy ustalono na 10-15 i osobom z takimi wynikami mówi się, że są zdrowe. Po przy przepisuje kilkanaście recept na dolegliwości wynikające z niskiego poziomu.

Wielokrotnie spotkałem się z sytuacją, gdy pomimo wielomiesięcznej, a nawet wieloletniej suplementacji, ferrytyna została na stałym poziomie, poniżej optimum. Jest to w dwójnasób groźne, po pierwsze, nie poprawi się zdrowie i samopoczucie pacjenta (czy najczęściej pacjentki), po drugie zaś, nadmiar żelaza z suplementów nie jest obojętny dla zdrowia, to jest koncentrat wolnych rodników, siejących spustoszenie w tkankach.

Innymi słowy, najważniejsze jest nie dostarczenie żelaza, bo to nie przynosi wiele korzyści, a nawet może spowodować szkody. Trzeba sprawić, by organizm efektywnie to żelazo wykorzystywał i magazynował.

Na początek trzeba wykluczyć problemy z przyswajaniem na poziomie jelit. Zadanie dla lekarza, można zrobić diagnozę celiakii, można zrobić test, czy po suplemencie podnosi się poziom we krwi, można po prostu zbadać poziom na przykład witaminy B12, u osób niewłaściwym przyswajaniem poziom będzie zazwyczaj bardzo niski.

Potem wykluczyć błędy dietetyczne. Wypicie kawy czy herbaty w ciągu 2 godzin przed i po suplemencie może całkowicie zablokować jego przyswojenie. Podobnie zjedzenie czegoś bardzo bogatego w wapń, a także w kwas fitynowy, będą to przede wszystkim otręby.

Potem warto przyjrzeć się innym potencjalnym źródłom ucieczki żelaza z organizmu. Czy są krwawienia z przewodu pokarmowego? Może ich nie widać, ale warto wykonać test na krew utajoną w kale. Czy przypadkiem nie ma procesu nowotworowego, który wykorzystuje żelazo do gwałtownego wzrostu?

Dopiero gdy odpowiedź na te wszystkie pytania zostanie udzielona, można szukać przyczyny, dla której organizm nie magazynuje dostarczonego żelaza i nie podnosi poziomu ferrytyny. Nie jest to takie proste, jak mogłoby się wydawać, gdyż proces ten zależy od setek dosłownie procesów pośrednich i warunków dodatkowych, ale ogólne ramy można spróbować zakreślić.

Na początek warto przyjrzeć się tarczycy. Tu jest jedna istotna rzecz – niski poziom żelaza zaburza pracę tego narządu! Właściwą terapią jest wtedy uzupełnienie żelaza, a nie ładowanie syntetycznego hormonu, jak to robią niektórzy polscy „specjaliści”. Charakterystycznym obrazem takiego niedoboru jest niski poziom FT3 i FT4, ale jednocześnie w miarę dobrego poziomu TSH. Często spotyka się też mocno obniżony poziom FT4, ale jednocześnie normalny albo wręcz podniesiony poziom FT3.

Przykład widać w tym badaniu:

https://www.jceionline.org/article/the-effects-of-iron-deficiency-anemia-on-the-thyroid-functions-3153

Po uzupełnieniu samego tylko żelaza, bez stosowania hormonów tarczycy, wyniki zmieniły się następująco:

Poziom TSH spadł z 3,3 na 1

Poziom FT4 wzrósł z 0,9 na 2,4

Poziom FT3 spadł (!) z 3.5 na 3,15

Poziom kortyzolu spadł z 17 na 12

Czy jednak niski poziom hormonów tarczycy, wynikający nie z niedoboru żelaza, ale z choroby tego narządu, będzie uniemożliwiał uzupełnienie niedoboru? Z pomocą przychodzi badanie, gdzie porównano trwającą 3 miesiące kurację samym żelazem, jak i żelazem razem z syntetycznym hormonem u kobiet, które miały niedoczynność:

https://academic.oup.com/jcem/article/94/1/151/2597906

Jak się okazuje, samo żelazo nie podniosło poziomu ferrytyny zbyt znacząco, ale jednak pewien wzrost był, z 12 na 15. Żelazo w połączeniu z syntetycznym hormonem podniosło ferrytynę z 11 ma 24. Wyraźniej podniosły się też inne wskaźniki, jak hemoglobina czy ilość krwinek.

Można z tego ostrożnie wysnuć wniosek, że silna niedoczynność tarczycy może niemal całkowicie zablokować syntezę ferrytyny, skoro w ciągu 3 miesięcy poziom podniósł się tylko o 3, a do idealnego poziomu brakowało 60.

Antyoksydanty i ogólnie stres oksydacyjny zdają się nie mieć dużego wpływu na zdolność przyswajania żelaza jako takiego, ale mogą chronić przed skutkami ubocznymi jego nadmiaru we krwi. Na szczególną uwagę zasługuje witamina A, która jest z żelazem dość ściśle powiązana. W przypadku jej niedoboru czy nawet suboptymalnego poziomu, uzupełnienie tego pierwiastka może być mocno problematyczne. Nie jest ona jednak całkowicie obojętna dla zdrowia i decyzję każdy powinien podjąć samodzielnie, w przypadku podejrzenia niedoboru, uzupełnienie wymaga bardzo wysokich dawek, rzędu nawet 25 000 jednostek dziennie przez miesiąc. Mowa tu o prawdziwej witaminie A, a nie o beta karotenie. Witaminy C i E można osłonowo brać w niewielkich ilościach bez strachu o skutki uboczne. Wbrew powszechnej opinii, wysokie dawki witaminy C nie wpływają na poziom żelaza w organizmie:

https://pubmed.ncbi.nlm.nih.gov/6466873/

Szczególnie u kobiet częste są niedobory białka, a konkretnie aminokwasów rozgałęzionych, które są ściśle powiązane z metabolizmem żelaza. Za grosze można kupić BCAA, najlepiej w proporcji 2:1:2, wystarczy 2 razy dziennie zjeść porcję 5 gramów.

Nietypowym niedoborem pokarmowym są kwasy nukleinowe. Są to – dosłownie – fragmenty DNA i RNA, obecne w każdej komórce. Współczesna dieta może być ich w zaskakującym stopniu pozbawiona, przykładowo biała mąka nie ma ich prawie w ogóle, podobnie mleko i jego przetwory czy jajka. Bardzo dobrym źródłem są takie produkty jak spirulina, drożdże czy ryby.

Witamina D3 nie wpłynęła w żaden sposób na poziom żelaza w organizmie:

https://nutritionj.biomedcentral.com/articles/10.1186/s12937-016-0192-7

Za to suplementacja cynkiem owszem, miała wpływ, ale dość mocno negatywny:

https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC4179171/

Przy czym w przypadku niedoboru cynku jego uzupełnienie byłoby wskazane, ale jeśli tego niedoboru nie ma, to suplementy mogą wręcz wywołać anemię.

Miedź jest tu nieco kłopotliwa. Nadmiar żelaza może wywołać silny niedobór tego pierwiastka, a suplementy miedzi z kolei mogą uratować przed zatruciem żelazem. Ale też nie jest to pierwiastek całkowicie bezpieczny, są choroby, w których to jej nadmiar może być problemem. Brak badań, które sugerowałyby, co robić. Myślę, że niewielkie dawki miedzi byłyby wskazane podczas próby uzupełnienia żelaza.

Badania sugerują, że bardzo wysokie dawki tiaminy (witaminy B1) mogą chronić mózg przed nadmiarem żelaza:

https://alz-journals.onlinelibrary.wiley.com/doi/full/10.1002/alz.12146

Dodatkowo, jeśli bierze się wysokie dawki żelaza, trzeba równocześnie brać równie duże dawki innych witamin z grupy B, ale tutaj wystarczy zwykła witamina B complex. jedynie tiaminy, witaminy B1, sugerowałbym więcej, z uwagi na jej potencjalne działanie ochronne.

Pozytywne działanie wykazała tauryna, ale dotyczyło to kobiet w kraju, gdzie niedobory pokarmowe są codziennością i nie wiadomo, jak przełoży się to na warunki w Polsce, ale przynajmniej dla wegetarianek i weganek będzie to istotna informacja, jako że one niemal na pewno mają niedobory tauryny:

https://pubmed.ncbi.nlm.nih.gov/12431243/

Badań nad tym nie ma, ale spotykałem się z opiniami pacjentów, że wysokie dawki witaminy B12 mogą bardzo mocno podnieść poziom ferrytyny i poprawić ogólne samopoczucie. Wskazane jest dawkowanie co najmniej 5000 mcg (5 mg) dziennie, jeśli bierze się tabletki.

I to tyle. Jak niemal zawsze, kluczem do sukcesu jest nie kupowanie różnych form żelaza, testowanie setki różnych suplementów, wyszukiwanie nowych terapii, tylko szczegółowe badania, które pozwolą ustalić, gdzie leży problem.

Podsumowując:

  • badamy ferrytynę, badamy parametry takie jak wysycenie transferyny czy zdolność wiązania żelaza
  • robimy badania na krew utajoną, ewentualnie badania poziomu B12
  • robimy badania wszystkich trzech podstawowych parametrów tarczycy, czyli TSH, FT3, FT4
  • dopiero po wyregulowaniu tego wszystkiego, bierzemy się za żelazo
  • osłonowo bierzemy witaminy z grupy B, zwłaszcza B1, a także witaminę E, ewentualnie robimy terapię witaminą A
  • dla wspomagania syntezy bierzemy BCAA, 1 gram tauryny i jakiś posiłek bogaty w kwasy nukleinowe, ewentualnie wysokie dawki B12
  • osłonowo możemy brać co jakiś czas małe dawki miedzi

I to tyle. Jeśli nie ma żadnej poważnej choroby (niemożliwością jest omówienie wszystkich możliwych chorób w takim wpisie), jeśli nie ma problemów typu anoreksja, ferrytyna powinna pójść do góry. Jeśli poprawy nie ma, przyczyna w przypadku kobiet zazwyczaj tkwi albo w zbyt drastycznym odchudzaniu się, co blokuje szlaki metaboliczne, albo w nieleczonej / źle leczonej tarczycy.